- Więc mówisz, że chcesz być szamanką, że stajesz się, tak? – stara kobieta grzebała osmolonym kijem w węglach rozrzuconych bezładnie w palenisku. Nie podniosła głowy, więc jedynym, co widziała jej rozmówczyni, były włosy gołębiego koloru, dotykające brudnej ziemi.
- Pracuję już z energiami, tak. Czasami widzę aurę osób, które przychodzą do mnie i wiem, coraz częściej wiem, czego im trzeba – młoda kobieta wymachiwała rekami, rysując kształty aury i kolory energii, które rzeczywiście coraz częściej widziała.
- Pięknie. Mogę ci tylko pozazdrościć.
- Ty tego nie masz? Nie pracujesz z energiami? Nie odczytujesz aury?
- Nie wiem, czy to robię. Spotykam się ze wszystkim, co do mnie przychodzi, tak jak teraz z tobą. Nie nazywam tego, często nawet nie widzę. Przede wszystkim czuję.
Młoda kobieta kucnęła naprzeciw szamanki, naśladując wiernie ułożenie jej nóg, rąk i głowy. Skuliła ciało w kłębek, a jej głowa zawisła pomiędzy kolanami i ramionami. Widziała w tej pozycji wyłącznie piach zmieszany z ziemią i fragment paleniska z poruszającym się w nim kijem.
- No właśnie, przyjechałam specjalnie do ciebie. Chcę się uczyć od ciebie.
- To zbyteczne. Niczego się u mnie nie nauczysz.
- Sarsija, przecież uzdrawiasz ludzi. Widzisz ich sekrety, ich lęki, ich wszystko. Też chcę tak umieć! Poprowadź mnie! Sarsija, chcę być twoją uczennicą, jestem gotowa!
Zapadła cisza przerywana pohukiwaniem sowy i szelestami z pobliskich krzaków. Słychać też było wiatr znad rzeki, która płynęła kilka metrów stąd.
- Niestety. Niczego się u mnie nie nauczysz – stara kobieta mówiła to powoli i wyraźnie.
- Ale przecież przybyłam tutaj, zobacz, jestem. Poświęciłam tyle, żeby się z tobą zobaczyć, żeby się uczyć.
- No właśnie. Poświęcając cokolwiek, nie dajesz siebie całej. Twoi nauczyciele zostali w domu. Nie odrobiłaś pierwszej lekcji – mruknęła stara kobieta. W jej głosie słychać było zniecierpliwienie. -Z resztą to wcale nie ty poświęciłaś cokolwiek, by przybyć do mnie.
- Ależ poświęciłam! – kobieta była wściekła. – Zapłaciłam za warsztat! Za podróż! Rozlokowałam dzieci! Posprzątałam dom, ugotowałam obiad na każdy dzień! Bardzo się postarałam!
Stara kobieta po raz pierwszy spojrzała na nią. Ich oczy spotkały się nad ogniskiem. Młoda kobieta poczuła dreszcze w całym ciele. W oczach starej szamanki zobaczyła smutek, który znała już wcześniej. W taki sam sposób patrzyła jej matka, prosząc, by usiadła z nią na chwilę przy szklance herbaty. Tak bez powodu. Równie smutno patrzyła na nią córka, słysząc, że nie będzie jej na występie, w którym była jednym z siedmiu krasnoludków.
- Rozumiesz już o czym mówię? – spytała cicho stara szamanka.