Gdzieś kiedyś przeczytałem, że ludzie, z którymi wchodzę w interakcję są dla mnie lustrami. Odbijają jedną z wielu części mnie samego, która do mnie wraca w postaci wrażenia odnośnie drugiej osoby. I wtedy mówię: ale świetny gość – pewnie tak, jednocześnie, ja też taki wtedy jestem. Albo syczę: Boszszsz co za gamoń – ale nie dopuszczam myśli, że jakiś kawałek mojej osobowości też taki jest. I na dodatek zarozumiały!
Będąc sam ze sobą, jak się dobrze powyginam, mogę zobaczyć wiele części siebie: ręce, nogi, stopy, brzuch, ale już bez lustra nie zobaczę twarzy czy pleców. To samo tyczy mojej natury. Aby ujrzeć niektóre jej strony potrzebny jest drugi człowiek. Każdy z nich jest zwierciadłem ustawionym pod trochę innym kątem i każdy co innego może mi pokazywać.
Lubię siebie widzieć, kiedy się samemu sobie podobam, ale po niedospanej nocy nie jest już tak fajnie. Ale nie winię wtedy lustra! Biorę się za siebie! (albo i nie ;) Dlaczego więc wkurzam się na kogoś, kiedy to mi brakuje cierpliwości, kiedy to ja czegoś nie rozumiem, kiedy emocje mi podpowiadają, że ma być inaczej niż jest, że ktoś powinien być inny? Łatwo przychodzi mi zadowolenie z moich jasnych stron, a często nie chcę zaakceptować, że mam też ciemne. Nauczony byłem, że mam być zawsze uśmiechnięty, kulturalny, skory do pomocy. I to jest ok jeżeli to wynika z natury, jeżeli tak akurat czuję. Ale też są momenty niezadowolenia, złości czy smutku. I to też jest w porządku. Potrzebuję zaakceptować fakt, że nie jestem idealny i częścią mojej natury, są rzeczy, które mogą mi się nie podobać. Ale są i dzięki drugiemu człowiekowi mogę się o nich dowiedzieć! I podziękować mu, a nie wkurzać się jeszcze.. Mogę coś zrobić z tą informacją – pracować w obszarach, które chcę poprawić, ale nie muszę. To jest moja decyzja czy coś z tym zrobię. Przerzucanie odpowiedzialności za to co czuję, co się ze mną dzieje na kogoś innego jest łatwe proste i przyjemne. I jednocześnie niewiele dobrego z tego wynika.:)
Czasem żeby zobaczyć siebie z tyłu potrzebnych jest więcej luster – zdarza się, że dowiadujemy się czegoś z którychś ust z kolei – czasem i tak bywa ;)
Warto spojrzeć na relacje z innymi z tej strony. Ale też dla równowagi dodam, że to ja decyduję czy chcę coś robić z tym co widzę w lustrze, czy nie. Bo przecież może być tak, że z jednej strony fryzura wygląda dobrze, a z drugiej już nie. I może się zdarzyć, że idealnie nie da się zrobić. No i jeszcze się taki nie narodził co by wszystkim dogodził. A może wystarczy dogodzić samemu sobie? Po prostu zaakceptować to co jest – i to już będzie dużo!