Rozwój osobisty to tworzenie samego siebie, to wyzwalanie się z powszechnego koszmaru kultury i prowadzenie życia na własny rachunek. To dzieło bez wątpienia arystokratyczne, samotne, nie mające nic wspólnego z owczym pędem tak charakterystycznym współczesnej popkultury psychologicznej.
Rozwój osobisty to proces autokreacji, to tworzenie samego siebie poprzez uświadamianie sobie źródeł, z których się wywodzimy. Pięknie o tym pisze Anthony Storr w swej książce „Samotność. Droga do jaźni”: „Sądzę, że zdolność do tworzenia to doskonała okazja do rozwoju osobistego w samotności. Większość z nas rozwija się i dojrzewa przede wszystkim w toku relacji z innymi. Naszą drogę przez życie określają wówczas przede wszystkim role, jakie przyjmujemy względem innych, gdy jesteśmy dzieckiem, nastolatkiem, małżonkiem, rodzicem czy dziadkiem. Artysta czy filozof zasadniczo dojrzewa w samotności. Jego drogę życiową charakteryzuje raczej dojrzałość dzieł, a nie relacje z innymi ludźmi”.
Tak, bez wątpienia samotność to konieczny warunek wszelkiego tworzenia. Wchodzimy w głąb siebie po to, by wydobyć ze sztolni naszej jaźni to, co nada sens naszemu życiu – albo chociaż to, co uchroni naszą integralność, jak twierdzi Storr – a co zarazem będzie być może czymś wartościowym dla innych, jak ocalone od spalenia dzieła Kafki.
Zobacz także: Blog Inne Myśli oraz Akademia Jungowska.