Maski zostały przed wejściem. W środku byli prawdziwi ludzie - spokojni, jedni uśmiechnięci, inni zamyśleni. Byli, bo chcieli być i to odczuwałem. Przywitali mnie serdecznie, mimo, że powiedziałem, że jestem tu po to, aby odrobić zadanie domowe. To było bez znaczenia. Ważne, że byłem, ważne, że oni byli – tu i teraz. Bez pośpiechu usiedliśmy, aby być razem.
„Mam na imię Iza, jestem alkoholiczką, poprowadzę dzisiaj nasz miting” – powiedziała jedna z uczestniczek i rozpoczęła czytanie 12 kroków AA. Zalaminowana kartka po kolei wędrowała z rąk do rąk - „Mam na imię Jurek, jestem alkoholikiem” „Mam na imię Bogdan, jestem alkoholikiem” „Stasia, alkoholiczka” – słowa płynęły spokojnie, pewnie, bez pośpiechu. Na stole stała kartka z zasadami podczas wypowiadania się: nie krytykuj, nie oceniaj, nie dawaj rad, nie teoretyzuj, nie używaj słów my, wy, oni…
Dawno nie uczestniczyłem w takim spotkaniu, podczas którego nikt nikomu nie przerywał, nie wchodził w słowo, nie wymądrzał się. Uczestnicy mówili o sobie, o swoich przeżyciach, wzlotach i upadkach i tym, co właśnie czują. W słowach przeplatały się ból i radość, smutek i nadzieja, lecz odczuwałem bardzo pozytywną energię. Myślę, że to właśnie ona daje siłę do życia, do wytrwałości i dążenia do przodu mimo wszystko.
Na koniec spotkania stworzyliśmy krąg i odmówiliśmy modlitwę
Boże, użycz mi pogody ducha,
Abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić,
Odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić,
I mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.
… poczułem, że tu kiedyś wrócę.