Ziemia dała nam wiele pięknych darów, przejawów życia w różnych formach. Jesteśmy jedną z nich, tak jak zwierzęta, rośliny, Ziemia, żywioły.
Krew, która zasila nasze serca jest tą samą krwią , którą nosimy na naszych rękach. Przemocowe programy przenoszone z pokolenia na pokolenie płyną w tej krwi i tworzą ocean cierpienia.
Zwierzętom zorganizowaliśmy masowe miejsca zagłady, czasami tymi miejscami jest ich własny dom, który im kradniemy i dewastujemy, a czasami są to obozy koncentracyjne w postaci hal chowu przemysłowego. Nie ma etycznego mięsa, nawet tym najszczęśliwszym krowom później życie jest odbierane. Jak można kogoś etycznie zabić? To kolejny aspekt, który ma nas oddalić od przyznania się do tego, że zabijamy i mamy krew na rękach. Nie sądzę ,że los zwierząt się szybko polepszy, najpierw polepszyłby się los ludzi. Nie dziwię się ,że zwierzeta, rośliny i Ziemia mają się (lekko mówiąc) źle, jak nie potrafimy kochać siebie i wobec siebie stosujemy mnóstwo przemocy oraz wobec innych ludzi. Zabijamy ludzi, jeszcze mamy możliwość obejrzenia tego cierpienia codziennie na szklanych ekranach, co nas jeszcze bardziej na to cierpienie uodparnia. Bo to się dzieje nie u nas, tam gdzieś w tej szklanej rzeczywistości. Jednak ktoś tych ludzi wybiera, którzy te wojny rozpętują. Nie da się całkowicie pozbyć z rąk krwi. Nawet jeśli to się dzieje nie u nas. Gdy oglądamy to cierpienie bez współczucia, też jesteśmy jego częścią.
Dlaczego nie piszę o miłości? Tylko o przemocy? Bo czuję ,że wspierające dla przemiany w nas i w świecie, jest dostrzeżenie również w nas brutalnej prawdy. Prawdy o tym, że codziennie ktoś z nas, większość (?), wszyscy (?) wyrządza akt przemocy, czasem jest jego ofiarą, czasem tę przemoc wyrządza sam sobie, zwierzętom, roślinom, Ziemi. A gdy to dostrzeżemy, pobędziemy z bólem, złoscią, smutkiem to kiedyś dojdziemy do miłości, ale nie wydaje mi się, że możliwe jest to wypierając czucie cierpienia, które wyrządzamy.
Poczuj, że to Twój ulubiony psi pupil przechodzi męki na fermie przemysłowej, że to bliski Ci człowiek umiera na wojnie. Boli, prawda? Teraz boli wcześniej nie bolało, bo przecież z tymi ludźmi tam, czy z tymi zwierzętami tam nic nas nie łączy, a na pewno nie emocje. Jesteśmy od nich odcięci murem znieczulenia i nasze serca są zbyt zamrożone, żeby okazać jakiekolwiek współczucie tym tam gdzieś nie u nas.
Pokrzepiające jest, że na tym morzu krwi i cierpienia zaczynam dostrzegać tratwy, tratwy budowane z czucia, współczucia, otwartości, ciepła, radykalnej szczerości. Z tych tratw bardzo dobrze widać zniszczenie, krew i cierpienie. Cieszę się, że w końcu możemy to zobaczyć i poczuć.
Im głębiej będziemy patrzeć i im bardziej będziemy czuć, tym bardziej ten ocean będzie się kurczył, a z tratw zbudujemy sobie domy.
Domy budowane z czucia, współczucia, otwartości, ciepła, radykalnej szczerości. Domy, w których znajdzie się miejsce dla każdej czującej istoty.
Bo tylko przez czucie na nowo możemy połączyć się z Ziemią.
Źródło: Płynąca z lasami