Już od dłuższego czasu czuję dyskomfort związany z energią jaką niesie pieniądz. Czuję jak bardzo spłaszcza i nie odzwierciedla wartości produktu. Czy kiedykolwiek jest to możliwe w ogóle, żeby ją tak naprawdę odzwierciedlić w cyferkach?
Kolejną refleksję na ten temat miałam przy jagodach. Bo moje pierwsze pieniądze właśnie zarobiłam zbierając jagody i oddając je do skupu. Teraz zachęciłam do tego samego moje dzieci. Skupu już nie ma, ale, że chciałam porobić jagodowe przetwory, bo obfitość jagód ogromna, to przydadzą mi się mali pomocnicy. Wyjeżdżając z miasta umówiliśmy się na miastową cenę 26pln/kg, a tu na wsi okazało się, że jagody są za 15PLN/kg. Zostaliśmy przy cenie miastowej.
Co w tej cenie się zawiera oprócz godzin pracy małych rączek, cierpliwości, radości, smutku, że ciągle tak mało, silnej woli, rozterek, gdy niechcący słoiczek się się przewraca i trzeba zaczynać od nowa, wytrzymałości na co chwila atakujące komary? Oprócz aż tego zawiera w sobie Ziemię, która rodzi jagody, deszcz, słońce, szum lasu, niebo, ciepło, zimno. Zawiera w sobie doświadczanie przyrody, rozmowy z drzewami, robaczkami. I jak to wszystko wycenić? Ile złotych są warte promienie słońca? Ile deszcz? Ile las troszczący się o krzaczki? Ile niebo?
Zapraszam Was do refleksji, do zastanowienia się co jest w Waszych produktach? Czy naprawdę banany, które przyjechały z drugiego końca świata są warte tylko 5PLN? Czy słoiczek dżemu malinowego bio za 12PLN to dużo skoro tyle osób było zaangażowane w jego produkcję (zerwanie malin, zrobienie dżemu, zapakowani go, produkcja słoiczków, transport, sprzedanie go, promienie słońca, ziemia, woda, ludzki trud i emocje).
Poczujcie prawdziwą wartość przedmiotów, którymi się otaczacie. Bo pieniądz to tylko jeden wymiar, bardzo niesprawiedliwy i pomijający wiele. To wymiar ograbiający nas z głębi pełnego doświadczenia i życia.
Źródło: Płynąca z lasami