Apokalipsa to objawienie: zobaczenie czegoś, co było ukryte. To słowo pochodzi od greckiego słowa Apokálypsis, które oznacza „podniesienie zasłony”, czyli odkrycie czegoś tajemniczego. Oprócz znaczenia katastrofy, kataklizmu, tragedii, ma znaczenie proroctwa i wizji.* Dla mnie są one nierozłączne. Każda trudność odsłania lęki, słabości. Każda tragedia jest lekcją, zapalnikiem do rozwoju. Lont się zapala. Możemy się od tego ognia spalić albo wykorzystać do działania, do zmiany. Gdy nadchodzi dla mnie coś bolesnego, wiem, że zwiastuje nowe, coś umrze, żeby coś powstało. Stanie sie kompostem dla nowej rośliny. Thich Nhat Hahn pisze: "No mud, no lotus." Również pisze, że "Gdy wiemy jak cierpieć, cierpimy o wiele mniej." Gdy unikamy naszego cierpienia, tuszujemy je znieczulaczami, to tak naprawdę nie potrafimy stawić czoła życiu. Tak samo jak będziemy unikać cierpienia, będziemy unikać radości. Tkwimy w kolejnej historii o separacji, oddzielamy się od tego co boli, a w rezultacie od pełni żywotności.
Małe, duże apokalipsy, końce świata, kataklizmy - codziennie umieramy i rodzimy się na nowo tak jak dzień się kończy po to, by mógł się zacząć nowy. Od początku pandemii towarzyszyła mi wielka radość (oczywiście czułam dużo lęku i smutku), ale radość była zawsze, czasem bardziej na wierzchu, czasem mniej. Coraz więcej radości również czuję w związku z katastrofą klimatyczną. Nie. Nie cieszę się, że rośliny, zwierzęta i ludzie umierają, że nie mamy czym oddychać, że jest coraz mniej wody i lasów. To mnie bardzo boli. To wszytko objawia znieczulenie ludzkości i oddalenie się od Siebie, Innych, Ziemi. Objawia naszą niezdolność do kochania, oddzielenie od duchowości, brak miejsca w życiu na refleksję. Mimo wszystko czuję radość na zmianę, która już karmi naszego ducha i budzi serca.
Towarzyszy mi dostrzeganie doskonałości w niedoskonałości, wdzięczność za trudne lekcje, które wystawiają na światło dzienne stan naszych serc, systemu, w którym żyjemy, stan naszych relacji. Czuję wdzięczność, bo dzięki apokalipsie mogę zobaczyć, a jak mogę zobaczyć, to mogę przez to przejść i to zmienić.
Dzięki apokalipsie mogę żyć bardziej, poczuć mocniej i popatrzeć głębiej.
"Gdy odkrywamy, że gdzieś obok nas rośnie trujące drzewo, to w pierwszym momencie mamy ochotę je ściąć - pozbyć się go, żeby nie mogło nam wyrządzić krzywdy. Na tym początkowym etapie praktyki posługujemy się językiem konfliktu - językiem strachu przed trucizną i nieczystością. Chcemy wykorzenić i zniszczyć to, co niebezpieczne. Gdy jednak pogłębia się nasze współczucie, że trujące drzewo również stanowi element sieci życia. Zamiast próbować je zniszczyć, zaczynamy je szanować." Jack Kornfield // Oświecenie serca