"Wszystko, czego potrzebujesz, jest już w Tobie...", to mantra, która nieodłącznie mi towarzyszy, tak samo jak krążące pod skórą poczucie braku, że jestem niewystarczająca, nie taka jaka "powinnam" być, niedopasowana. Poczucie braku zasysa jak czarna dziura, jest zanurzone w ciągłym nienasyceniu, jest spragnione czegoś lepszego, piękniejszej wersji mnie i świata. Wszystkie cuda są tu i teraz przed naszymi oczami, w zasięgu naszych rąk, zmysłów i serc.
Bardzo mnie wspiera, gdy przypominam sobie, że uciekam od bólu właśnie dlatego, że siebie kocham, że szukam powierzchownych przyjemności też właśnie dlatego. Wtedy w łagodności też sobie przypominam, że są inne drogi i, że w wejściu w ból, też jest mnóstwo miłości, jest tam głębia, w której jestem jeszcze bliżej siebie. Mój strach też chce dla mnie dobrze, ale wybieram życie z miejsca miłości. Próbuję żyć w wdzięczności, w celebracji życia, otwartości, hojności.
Próbuję.
Bo czasem łagodność i czułość dla siebie zamienia się w spięcie, wewnętrzną walkę, krytykę, złość, wstyd, pogardę, poczucie winy. I wtedy się robię mała i zesztywniała. Kurczę się w swoich oczach tylko po to, żeby znowu w nich rosnąć i nabrać w płuca przestrzeni życia.
Wszystko, czego potrzebujesz, jest już w Tobie.
Wszystko, czego potrzebuję, jest już we Mnie.
„Wszystko, czego potrzebujesz, jest już w Tobie, tylko musisz zbliżyć się do siebie z szacunkiem i miłością. Potępianie siebie i nieufność do siebie to poważne błędy. Twoja nieustanna ucieczka od bólu i poszukiwanie przyjemności są oznaką miłości, jaką niesiesz dla siebie, błagam Ciebie tylko o to: uczyń miłość siebie doskonałą. Niczego sobie nie odmawiaj - daj sobie nieskończoność i wieczność i odkryj, że ich nie potrzebujesz; jesteś poza. ”