Uderzyła mnie ostatnio analogia zdjęć do życia. Gdy jestem uważny, z tego co widzę i przeżywam robię w głowie fotografie. I tak przelatują chwile, co kolejna – to niespodzianka. Tym większa, że niepowtarzalna! Bez myślenia, oceniania, kategoryzowania – po prostu klik – i jest. Jakbym oglądał album - pracuję - klik, ktoś coś do mnie mówi - klik, przejechał samochód - klik, drzewo na polu - klik, pies zaszczekał - klik, jak tylko pamiętam - klik. Jakbym oglądał wielki album życia, który się właśnie tworzy – zupełna premiera!
Zupełnie inaczej przedstawia się sprawa, gdy czegoś chcę, oczekuję. Mam wrażenie , że ustawiam ludzi i okoliczności jak do oficjalnego zdjęcia – ty tu, a ty tam, trochę bardziej w prawo, w lewo. No i nie jestem zadowolony z efektu. Zawsze coś nie tak! Ten zamknął oczy, tamten akurat ziewnął, a w ogóle okazuje się że tło jest do kitu! Ludzie zdenerwowani o co mi chodzi, czego ja od nich chcę, a tło jak tło – jest mu to obojętne, ziemia się kręci, chmury płyną. Po kilkunastu nieudanych próbach rzucam ze złością aparat – nie potrafię robić zdjęć!!! Znowu niespełnione oczekiwania!
Więc siadam i patrzę tylko, a wtedy kadr się rozjaśnia. Ludzie się rozchodzą, już zapomnieli co chciałem, ja w sumie też. Nie będę ich przepraszać. Podziękuję za to, że są. Ileż to razy trzeba sobie przypominać! Wejdę między nich w środek i nic nie mówiąc z uśmiechem stanę się częścią ruchomego obrazka rzeczywistości. Może strzelę sobie selfika z zaskoczenia? ;)
Spróbuj zrobić taki eksperyment: Popatrz na świat z perspektywy obiektywu! Jak trzeba to ułóż palce w ramkę – i zatrzymaj się na chwilę. Zanim wysiądziesz z samochodu pozwól, by piosenka której słuchasz wybrzmiała do końca. Niech twój rozmówca spokojnie skończy mówić, a Ty odezwiesz się po dwóch sekundach ciszy. I koniecznie popatrz jak zachodzi słońce za horyzont, bo tak naprawdę nigdy nie wiesz, czy dla ciebie znowu wstanie.