„Wszystko kończy się tym, że większość ludzi pracuje ciężej, niż powinni, po to, by zarabiać więcej pieniędzy niż naprawdę konieczne, żeby kupić rzeczy, których naprawdę nie potrzebują i zaimponować ludziom, których naprawdę nie lubią”.
Amos Oz
Mimo iż mieszkańcy rozwiniętych krajów w sposób znaczący mają zaspokojone podstawowe potrzeby, to nieustannie ich uwaga jest skupiona na pomnażaniu materialnego dobrobytu – z oczekiwaniem, że dzięki temu życie będzie jeszcze szczęśliwsze.
Ale im bardziej dążymy do szczęścia, tym bardziej sankcjonujemy i podtrzymujemy stan niespełnienia i niezadowolenia. Współczesna kultura masowa zdaje się naciskać na nas, byśmy za wszelką cenę dążyli do szczęścia, ale jednocześnie nieustannie podtrzymuje nasze poczucie niespełnienia. Mamy być niezadowoleni z tego, co posiadamy; mamy ciągle odkrywać, że czegoś nam brak i czegoś jeszcze chcemy. To permanentne podtrzymywanie niespełnienia jest podstawową strategią marketingową, która zachęca ludzi do kupowania coraz to nowych rzeczy i w ten sposób nakręca spiralę tzw. postępu i rozwoju za wszelką cenę.
Czy ten szaleńczy taniec kiedyś się zakończy?