W męskim kręgu
W przeszłości miałem rezerwę wobec mężczyzn. Może dlatego, że chciałem od życia czegoś więcej niż tylko chodzić do pracy, zarabiać pieniądze i wydawać je na niepotrzebne rzeczy. Szukałem jakiejś głębi i niestety nie znajdowałem jej w kontakcie z mężczyznami. Miałem wrażenie, że faceci wokół mnie albo żartowali (opowiadali dowcipy) i obśmiewali rzeczywistość albo udawali bohaterów, przechwalając się podbojami kobiet lub posiadanymi gadżetami motoryzacyjno – elektronicznymi. A to wszystko często w oparach alkoholu.
Gdy chciałem więc porozmawiać od serca, docierając do głębi – wybierałem kobiety. Tak było przez wiele lat, ale z czasem zacząłem rozpoznawać w sobie tęsknotę za męską energią. Za tą niezwykłą mocą, która pozwala widzieć wyraźnie rzeczywistość, wyznaczać ścieżki i tworzyć z odwagą nowe przejścia, a w końcu iść prosto do celu ramię w ramię, współdziałając i pomagając sobie nawzajem. Zacząłem zauważać wokół siebie mężczyzn, którzy podobnie jak ja tęsknili za czymś więcej i niespecjalnie byli zainteresowani wyłącznie dowcipkowaniem i strojeniem bohatera.
Gdy siadaliśmy razem, to mówiliśmy od serca o tym, co nas cieszy i co nas boli, czego się boimy. Mimo iż dotykaliśmy uczuć, to robiliśmy to po męsku, dosadnie, bez zbędnych słów, odważnie, uczciwie i prosto. Patrząc sobie w oczy.
Dzisiaj jestem pięćdziesięcioletnim mężczyzną, psychologiem, trenerem pracującym z grupami. I wiem, ile dobrego może przynieść spotkanie w męskim kręgu. Tak naprawdę nie jest to nic niezwykłego: siedzimy razem i rozmawiamy. Ale – nie zawaham się użyć wielkich słów – ten krąg jest świętą przestrzenią, w której męska energia może w pełni rozkwitać. Mówiąc i słuchając innych, a czasami i razem działając (jak podczas męskich rejsów pod żaglami), możemy odkrywać, co to znaczy być mężczyzną w obecnych czasach. Mężczyzną czyli partnerem, kochankiem, ojcem, przyjacielem, pracownikiem, synem, szefem, kompanem, wojownikiem czy osobą duchową. Możemy odkrywać siebie w takich obszarach, które do tej pory były niedostępne.
Udział w męskim kręgu jest podróżą. Wyruszamy z miejsca, które znamy, oczekując, że tam, gdzie dojdziemy, spotkamy nową jakość siebie. Ta ziemia obiecana kusi i pociąga swoją tajemnicą i obietnicą spełnienia najskrytszych marzeń. Po drodze jednak trzeba się zmierzyć z przeciwnościami losu, z wyzwaniami i próbami, które nie są łatwe. Trzeba spojrzeć na siebie uczciwie, bez uciekania się do znanych i bezpiecznych wymówek. Trzeba skonfrontować się z kłamstwami, które sobie wmawialiśmy jako użyteczną prawdę. Krótko mówiąc, trzeba zejść do jaskini i spotkać się ze swoją ciemną stroną. Tam, w ciemności rodzi się moc z połączenia tego, co znane i nieznane, jasne i ciemne, przyjemne i trudne.
W tej podróży nie jesteśmy sami. Inni mężczyźni towarzyszą nam, dając wsparcie, dzieląc się sobą i krocząc własną drogą. Energia kręgu pozwala łatwiej radzić sobie z trudnościami, otwiera serca i mobilizuje do działania.
Zwieńczeniem tej podróży jest miejsce… z którego wyruszyliśmy. Okazuje się, ze ziemia obiecana nie leży gdzieś daleko stąd, ona znajduje się właśnie tu, gdzie jesteśmy. Zatem podróż jest kołem, gdyż wracamy do miejsca, które najlepiej znamy. Ale to miejsce nie jest już tym samym miejscem. Zawiera bowiem całe doświadczenie drogi, którą przebyliśmy. Ci sami ludzie, te same sprawy wydają się teraz inne, gdyż patrzy na nie inny mężczyzna. Inny, choć ten sam. Ten sam, choć nie taki sam.
Męski krąg jest więc nie tylko świętą przestrzenią skupiającą mężczyzn, którzy chcą czegoś więcej od życia. Jest też drogą, podróżą, wyprawą, która odbywa się w kręgu, w cyrkularnym porządku wszechświata, gdzie początek jest zarazem końcem, a to, co jest, stanowi doskonały przejaw życia, na które mamy się w pełni otworzyć.
Ryszard Kulik