Mamy receptę na zdrowe relacje ojca i syna. Biegamy powoli!
Postęp cywilizacyjny sprawia, że żyjemy coraz szybciej, mamy coraz łatwiejszy
dostęp do pożywienia a w naturalnym ruchu spędzamy coraz mniej czasu.
Gdzie te czasy, gdy nie można było dowołać się dziecka by wróciło z
podwórkowych zabaw. Od nieustannego siedzenia przy smartfonie i
komputerze praktycznie zmienił się wzorzec sylwetki. Łapiemy kilogramy.
Osoby naturalnie szczupłe nagle uznawane są za zabiedzonych chuderlaków. W
standardzie jest brzuszek i puszyste pośladki. A powód jest dość banalny –
spożywamy więcej kalorii, niż jesteśmy w stanie spożytkować na czynności
podejmowane w ciągu dnia. Proporcje tkanki tłuszczowej w stosunku do mięśni
dramatycznie rosną. Konsekwencje otyłości przekładają się na koszty osobiste i
krajowe.
1. Same straty
Do tego należy dodać osobiste utracone korzyści w związku z chorobami takimi
jak: miażdżyca, cukrzyca, nowotwory, nadciśnienie, bóle kręgosłupa oraz
wymierne skrócenie długości życia. Aktualnie ponad połowa Polaków ma
nadwagę lub cierpi na otyłość. Do tego doszedł wszechobecny stres. Co piąty
obywatel deklaruje, że odczuwa go codziennie. Lekarze i specjaliści zalecają
jako antidotum regularny ruch. Minimum 30 minut dziennie.
2. Nieroztropnie zabiegani
Ponieważ w głębi duszy jesteśmy „urodzonymi biegaczami”, jedną z
najpopularniejszych form aktywności stało się bieganie. W 2016 roku w Polsce
zorganizowano 101 maratonów, w których wzięło udział 46 336 biegaczy. Są
miasta, jak Warszawa czy Gdańsk, gdzie rozgrywane są nawet dwa maratony w
roku. Są biegacze, którzy mierzą się z dystansem 42 kilometrów, już po kilku
miesiącach treningu. Startują w kilku maratonach w roku, czasami tydzień po
tygodniu. Efekt? Zawód fizjoterapeuty przeżywa boom – 22% kobiet i 44%
mężczyzn cierpi na różnego rodzaju kontuzje, które czasami, wręcz
unieruchamiają na kilka miesięcy. Rujnujemy zdrowie popadając w skrajności:
prowadzimy siedzący tryb życia albo nadmiernie eksploatujemy swój organizm.