LifeFree.pl

Customer experience, tak jakby o kupowaniu szczęścia.

Customer experience. Nie oswojony jeszcze termin, nie przetłumaczony „na nasz”. Aż kłuje w uszy. Już się oswoiliśmy z hasłem: satysfakcja klienta, ale to nie to samo. To jest coś szerzej.
Katarzyna Lessmann
Katarzyna Lessmann

Customer experience, tak jakby o kupowaniu szczęścia.

 Customer experience. Nie oswojony jeszcze termin, nie przetłumaczony „na nasz”. Aż kłuje w uszy. Już się oswoiliśmy z hasłem: satysfakcja klienta, ale to nie to samo. To jest coś szerzej. Bo nie dość, że klient zadowolony, to jeszcze wspomina i chce więcej. Suma doświadczeń.

Włosi wiedzą jak to robić. Oj serio, oni to bardzo dobrze wiedzą.

Taka stopklatka. W małej włoskiej restauracji, na Jurze krakowsko-częstochowskiej. Właściciel – Włoch, wychodzi do gości, jak do starych znajomych. Relacja, która niby się jeszcze nie zdążyła zbudować, a już jest. Częstuje grappą, wszyscy pijemy z jednego kieliszka, no jak na weselu z krewnymi. Albo jak w akademiku na AGH-u. Panie mają do wyboru limoncello. Ja tam hardcorem nie jestem, ale czuję piknięcie i w chwili zapomnienia wchodzę w grappę. Ma chyba z 80% - i już w okolicach przełyku - żałuję. Dzieci zabierał na kuchnię i rozdawał im lody. Czy on sprzedawał pizzę? W zasadzie głównie tak. Ale sprzedaje też wrażenia, doświadczenia, wspomnienia i emocje. Zabawa, lekkość, radosne, niespieszne bycie razem. A może iluzja relacji? Marketing. Ja tam jednak na pewno wrócę. Z pełną świadomością tego, czym to jest. Bo pizza była rewelacyjna, a w kapsuły do przenoszenia w inny świat chętnie wsiadam. Smakuję.

Ze świadomością co mi to zrobiło. Poczułam się chciana, przyjęta, wręcz wyczekiwana, znajoma, lubiana, zaakceptowana, choć się przecież nie znamy. Dzieci poczuły się pewnie, jakby odwiedzały długo niewidzianego, fajnego wujka.

Ze świadomością tej iluzji, bo tak na to trzeba spojrzeć trzeźwo i przytomnie, można brać udział w tym spektaklu, czemu nie, to bardzo przyjemne doświadczenie, dla ciała i ducha. Pomyśl proszę o tym jednak robiąc większe zakupy. Bo o ile taki obiad w restauracji to po prostu zjesz i wyjdziesz, nakarmisz ciało i zmysły i szkodliwość jest niewielka (no chyba, że się od dobrego wujka uzależnisz, lub gdy jedzenie jest kiepskiej jakości), to o tyle już w okresie przedświątecznym, można się nabawić bardziej poważnych w skutkach zakupów, których smak pozostanie na dłużej, chociażby w postaci uciążliwych rat, do lata albo dłużej. Gdzieś zasłyszałam: „Uwielbiamy kupować, ale nie cierpimy gdy nam ktoś coś sprzedaje.” Więc o ile spece od reklamy już się co do tego zorientowali, to będzie się nam wydawać, że to my decydujemy i my mamy wybór. Pozorny. „Ty tu rządzisz”. Ale to nadal jest sprzedaż, tylko perspektywa jest odwrócona, dla zmyłki.

Nie chcemy odczuwać presji, chcemy mieć wolność i wybór.

Więc przyglądam się.

Czy w tych butach będę bardziej chciana?

Czy będę w nich bardziej akceptowana i przyjęta?

Czy ten ciuch sprawi, że będę się czuła bardziej sobą i w swojej skórze? Albo te perfumy?

Czy to ozdoby świąteczne na stole i w oknach sprawią, że atmosfera przy stole będzie bardziej życzliwa i zażyła?

 

Toskania. Kolejna kapsuła. Portal do przenoszenia pomiędzy wymiarami i przestrzeniami. Spędziłam w tym roku wakacje z rodziną i z przyjaciółmi w Austrii i we Włoszech. Co takiego jest w tej kawie i w tym makaronie, wciąganym przy maciupkim stoliczku? No ja się pytam

Inna stopklatka. Qinque terre, kafejka przy porcie, przerwa w zwiedzaniu, a raczej naprzemiennym ganianiu i gubieniu się. Rezygnowanie z odhaczania jakichś punktów rzekomo „must have”.

Dzieci bawią się na pobliskim placu zabaw, zniknęły jakby na moment z powierzchni ziemi. Zamawiamy bruschette z oliwą i czosnkiem. Niby nic. Taka zwykła grzanka. Niebo w gębie i przenoszę się myślami do dzieciństwa. Wspomnienia. Deszczowy wieczór, kuchnia opalana drewnem, leśniczówka nad jeziorem w lesie na Mazurach, mama wyjmuje z pieca kromki, wcześniej niby zwykły czerstwy chleb, przykryty topiącym się plastrem żółtego sera i nacieramy go na ciepło ząbkiem czosnku. Teraz już takiego się nie robi. Mamy wszyscy piekarniki elektryczne w mieszkaniach i w domach. Przy stoliczku w kawiarni dochodzimy w wymianie refleksji wspólnie do wniosku, że gdyby zrobić teraz taki w domu, to nie wyjdzie. Smutek, nuta żalu. Za chwilę kelnerka podaje bruschettę ze świeżo ucieranym pesto. O matko! Nie takim ze słoika ze sklepu. O matulu. Jak oni to robią?? No ja się pytam? Przeklęci Włosi. Niby nic, grzanka a nie trufle, a jednak kulinarna ekstaza. Żadna filozofia czy sztuka kulinarna. Tak po prostu smakuje prostota i świeżość.

No i ta kawa. Dlaczego ona smakuje inaczej? Pewnie mają dobre ziarno… OK. Pewnie ekspres mają jakiś wypasiony. No dobra. Może jakieś metody i techniki przyrządzania. No. Lata tradycji. Yhymm. Wiadomo „włoska kawa” co tu dużo gadać.

Ale co we mnie w takim razie jest takiego, że ja to tak odbieram i w taki sposób tego doświadczam?

Luz.

Słońce.

Brak planu.

Swoboda.

Zero zmartwień w chwili obecnej.

Żadnych spraw do załatwienia.

Wakacje.

Ciepłe powietrze.

Dużo luzu.

Słońce.

Dużo Słońca.

Oraz luz i dużo luzu oraz słońca.

Swoboda.

Dużo swobody i relaksu i słońce.

Witamina D dożylnie.

Bo już Vit. D w kapsułce to taki Ersatz. Słońce w płynie. Trudno, dobre i to. Naturalny antydepresant. Na wakacjach w 20 minut na tej szerokości geograficznej, poprzez syntezę skórną wytworzy Ci się 20.000 jednostek (bez filtra). Dlatego chłonę od pasa w górę jak gąbka. Wrócisz do domu i lekarz zaleci Ci 2000 j.m. – żeby nie przedawkować... No połączmy kropki…

Ale. Nie tylko o brakujące zera chodzi, a i o doświadczanie.

Jak tę Toskanię w głowie i w sercu przenieść do diabła na śląską wieś? No ja się pytam.

Tagi

Ludzie

Katarzyna Lessmann Czardybon

Katarzyna Lessmann Czardybon

Trener
Z wykształcenia filolożka i tłumaczka. Ukończyła rusycystykę na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie. Studiowała również filologię germańską na Uniwersytecie Jagiellońskim.

Komentarze

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treścia zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwe lub naruszające zasady współżycia społecznego.

Galerie zdjęć

Warto przeczytać

Joga a Życie: O miłości do ego

Joga a Życie: O miłości do ego

Inspiracje
poniedziałek, 09 maja 2022, 19:58
Porzucanie ego, a raczej mówienie o tym, jest bardzo modne na ścieżce rozwoju duchowego. Co z tym ego nie tak, że ciągle mówimy o wychodzeniu poza nie.
Joga a Życie: O grawitacji, balansowaniu i zaufaniu do siebie

Joga a Życie: O grawitacji, balansowaniu i zaufaniu do siebie

Inspiracje
poniedziałek, 04 kwietnia 2022, 18:53
Kiedy zamykam oczy w Pozycji Góry to czuję, że ciało cały czas pracuje. Odpycham się nogami od podłoża, żeby nie upaść. Napinam mięśnie brzucha, pleców i pośladków, żeby utrzymać stabilną pozycję stojącą.

Zobacz również