Zdarza się, że gdy jedno z partnerów odnajduje drogę do rodziców, przechodzi proces pojednania ze swoim rodem, ogólnie rzecz biorąc rozwija się i leczy swoje wewnętrzne problemy, drugie zaczyna się źle czuć. Bardzo często bowiem łączymy się w pary tym, co problemowe i słabe, a nie w tym, co silne w partnerze. Jeśli kobieta „nie miała ojca” jej partner może czuć się potrzebny jako jego zastępstwo. Gdy kobieta ta odnajduje drogę do ojca, partner może poczuć się osamotniony i niepotrzebny. Podobnie jeśli on jest osłabiony z powodów rodzinnych, ona może czuć się silna i znacząca.
Jest to tak, jak w przypadku kogoś, kto opiekuje się osobą nie potrafiącą chodzić – czuje się jej potrzebny. A gdy ona zdrowieje i po latach wstaje z fotela na kółkach, opiekun czuje niepokój. Czy dalej będzie potrzebny? Gdzie teraz uda się jego podopieczny? Co dalej będzie z ich relacją? Lecz czy nie lepiej jest wtedy, gdy obydwoje potrafimy chodzić? Czy wtedy nie ma przed nami większych perspektyw?
Najbliższy warsztat na Mazurach – zobacz tutaj.