Mnie przychodzą tylko 3: seks, śmierć i bieda :). Nie mówiąc o seksie jako normalnej ludzkiej potrzebie, zwalczając w imię pseudo-religijnych zabobonów sensowną edukacje seksualną, od pokoleń w Polsce oddaje się pole „świerszczykom” i „tajnym kompletom” starszych kolegów w szatni po WF-ie. Nie mówiąc w normalny, spokojny sposób o śmierci, co w naturalny sposób przeniosłoby dyskusję na obszar duchowości i pytań o głębszą jakość życia i międzyludzkich więzi, próbujemy ją wyeliminować, zepchnąć na margines, przez co boimy się jej jeszcze bardziej. No i na koniec została stara i poczciwa „bida” – poza salami uniwersytetów, gdzie inteligentnie mówi się o globalnych nierównościach, biedzie jako fenomenie społecznym, to tak całkiem osobiście i prywatnie wstyd nam się przyznać, że (chwilowo) nie dajemy rady jak to śpiewał Młynarski „wiązać koniec z końcem za te polskie dwa tysiące”. Ja lubię przełamywać tabu i akurat teraz czas zabrać się za „bidę” i dokonać wesołego coming-outu :)
Jesteśmy przywykli do propagandy sukcesu, pewnie niemal każdy trener rozwoju chcący odnosić sukcesy spróbuje zatuszować jak tylko może sytuacje nawet małych niepowodzeń tak by zawsze sprawiać wrażenie, że mu świetnie idzie i wytworzyć iluzję, iż zawsze zarabia na tym co robi dobrą kasę. Ja traktując moją działalność gospodarczą jako poligon samodoskonalenia chcę pozostać wierny sobie i uczciwy wobec Ciebie. Dlatego dzielę się sytuacją która zdarzyła się mi w tym tygodniu, gdy próbowałem w drogerii kupić pieluchy dla córeczki i przyłożyłem kolejne 2 karty do moich kont, a po dwukrotnym odrzuceniu transakcji wydobyłem z kieszeni ostatni banknot. Owszem, mam zapasy kaszy jaglanej, a nawet i mleka kokosowego i quinioi, ba, ktoś ma mi jeszcze coś zapłacić za wykonaną wcześniej pracę, ale najwyraźniej też na razie nie ma. Mam też pokorę by przyznać, że 1,5-miesiąca które spędziliśmy tej zimy na Wyspach Kanaryjskich okazało się zbyt dużym wyzwaniem dla naszego portfela. Przyznaję, przeliczyłem się też, myśląc, że moje warsztaty będą cieszyć się większym powodzeniem niż się okazało i dochody w tym okresie wypadły poniżej prognoz. Podejrzewam, że wszyscy, może poza jakimś niewielkim procentem rozsądnych dzieci milionerów i ludzi, którzy faktycznie są geniuszami roztropnej gospodarności, mamy takie doświadczenia z jakiegoś etapu życia i gdybyśmy byli wszyscy wobec siebie szczerzy nie byłoby w nich nic wstydliwego. Ważne jest natomiast co z takim doświadczeniem, które jak każde inne samo w sobie, nie musi być ani dobre ani złe, zrobimy. Ja traktuję je jako okazję do nauki i krystalizacji mojej filozofii życia, a nawet impuls do napisania tekstu, a nawet stworzenia nowego warsztatu. Na bazie własnych chcę podzielić się istotnymi odkryciami na tym polu by dodać otuchy tym wszystkim, którzy borykają się lub kiedyś mogą się borykać z czymś podobnym.
1) Pamiętaj, że stan braku kasy jest tylko przejściowy!
Nie ma co dramatyzować i się do niego przywiązywać identyfikując się z „bidą”, tak samo jak odwrotnie nie ma co identyfikować się z czymś tak przejściowym jak „bogactwo”. Globalny system ekonomiczny jest jak ruletka, raz zielone, raz czerwone, cierpliwość jest tu dobrym doradcą. Oczywiście w jakiejś tam mierze zależy to wszystko od nas i naszych decyzji, ale też i nie brak czynników na które nie mamy wpływu z pogodą włącznie, która mogła przesądzić nawet o tym, że Brytyjczycy zdecydowali się na „Brexit” bo akurat w dzień referendum było pochmurno i padał deszcz, co akurat niezadowolonym mogło dać te przesądzające o zwycięstwie 1,5% dodatkowych głosów.
Nie wiem jak w Twoim zawodzie, ale w moim koniunktura na moje usługi bywa sezonowa, co działa uspokajająco, rolnicy też muszą poczekać na plony, tak i dla mnie biznes obudzi się dopiero na wiosnę by potem zwinąć się na lato i z dużym impetem obudzić się we wrześniu. Wiem, że w skali roku powinno się to wyrównać, bo najlepsze okresy dla mnie zawodowo to wiosna i jesień, jestem spokojniejszy, dzięki tej dojrzałej świadomości wynikającej z obserwacji latami zainteresowania moimi usługami.
2) Doceniaj siebie i znaj swoją wartość!
Obecny przejściowy stan jest wynikiem splotu różnych okoliczności, może być okazją do namysłu własnej strategii działania ale w żadnym razie nie świadczy o tym, że świat nie potrzebuje mnie, Ciebie i naszych usług. Tutaj jest pies pogrzebany – myślę, że 90% ludzi w tej sytuacji niepotrzebnie dokłada sobie jako niewystarczająco dobrym. A może wręcz przeciwnie: jesteśmy zbyt dobrzy w tym co robimy!? Tutaj w każdym razie jest obszar największej pracy do wykonania na warsztatach rozwojowych, by zbudować silne poczucie własnej wartości niezależne od kasy i lajków, które będzie nasza działalność generować i nikt nie powie, że jest to proste, ale wiem, że conieco da się tu zrobić.