Każdy, kto dłużej praktykuje jogę ma zarówno swoje ulubione pozycje, oraz takie których chce unikać. Zazwyczaj też wyłania się ulubiona metoda, czy też styl.
Stylów i metod jest całe spektrum. Niektóre układają się w serie przejść, następujących po sobie w określonej kolejności. Każdy ruch jest poprzedzony wdechem, wydechem lub zatrzymaniem oddechu. Inne style bazują na śpiewaniu mantr i łagodności. Są takie, gdzie podstawą jest dążenie do precyzji ustawienia części ciała.
Częścią wspólną są pozycje ciała zwane „asanami”. W wolnym tłumaczeniu asana to wygodna i stabilna pozycja. Kto choć raz był na zajęciach jogi, z pewnością doświadczył zarówno niewygody, jak i niestabilności.
O co więc chodzi z tymi asanami? Skoro zawsze ma być wygodnie, to jak dojść do tych skomplikowanych pozycji?
Ja uczę się tego, poprzez dialog z trudnościami. Prawdziwe olśnienie, że zmierzenie się z trudnościami ma sens, i finalnie daje więcej oddechu w życiu, doświadczyłam na Treningu Interpersonalnym poprzedzającym udział w HST – Holistycznej Szkole Trenerów. Kto nie był, niech się zastanowi dwa razy, zanim w to pójdzie.
Trudność, to przeszkoda, którą spotykam na drodze do wygody. Pojawiająca się trudność to dar. Najczęściej nieoczywisty na początku. Taka trudność, chce aby dać jej uwagę. Chce być zobaczona. Kiedy dam dostatecznie dużo uwagi trudności, to zaczynam ją akceptować.
Akceptacja jest antytezą walki. Walka z niewygodą, tak jak walka z przeszkodą, prowadzi do bólu - fizycznego bądź psychicznego.
Akceptacja nie jest tym samym co zgoda na coś. Zgadzając się, nie podejmuję próby zmiany. Akceptując, mogę z tym pracować. Dopiero taka praca prowadzi do transformacji.
W jodze transformacja te przejawia się uczuciem wygody w pozycji, która wcześniej była nieosiągalna. Poza matą – do poczucia wygody w sytuacji życiowej, której uprzednio bałam się doświadczyć.
Wygodę definiuję, jako stan koherencji moich wartości i aktualnej postawy życiowej. Na macie ta koherencja to spójność, płynność, harmonia, przejawiające się w pozycji, ruchu i w oddechu.
Akceptacja może wyrażać się w konsekwencji podejmowanego codziennie wysiłku, żeby stanąć na macie. Akceptacja może wyrażać się w nie unikaniu pozycji, które sprawiają trudność. Ostatecznie akceptacja przejawia się we mnie, kiedy spoglądam przeszkodzie „w oczy” i nie odwracam wzroku.
Ostatecznym pytaniem jest: jak nie nadwyrężyć się w mierzeniu z trudnościami? W końcu chodzi o poznanie swoich możliwości i szanowanie swoich granic.
Na macie wyznacznikiem granic możliwości jest oddech. Kiedy oddech zaczyna się załamywać, urywać, skracać – wiem, że jestem na granicy.
To tak jak w życiu – kiedy coś jest niespójne ze mną, czuję że nie mogę oddychać. Kiedy wystawiam się na trud, ale czuję, że mnie to odżywia jak tlen - wtedy trud jest łatwiejszy. To taki trud, który jest wygodny właśnie. Uwięzienie się w pozycji lub sytuacji, na którą nie mam zgody jest jak brak tlenu.
A jak w życiu? Jak u Ciebie?
Czy zdarzyło Ci się doświadczyć radości, która była wynikiem wystawienia się na trudną sytuację życiową? I odwrotnie – czy zdarzyło Ci się czuć podle, mimo że dookoła wszystko wygląda na pozór pięknie?
I co z tym zrobisz…?