Coś się dzieje, ale nie wiem co. Zupełnie umysł logiczny nie może tego uchwycić. Gubi się jeśli chce to rozgryźć, ale na pewnym poziomie wie, że tu nie ma co rozgryzać. Ślini się na zmianę, ma chrapkę na przyjemności, ciężko mu wziąć się do roboty. Coraz bardziej myśli, że wie czego chce. Coraz mniej rozumie co się dzieje.
Nieuchwytne aczkolwiek ukazujące się pod postacią barw, struktur, kontrastów. Maźnięcia pędzlem – te zamierzone i zupełnie przypadkowe. Intuicyjne.
Wyobraź sobie, siadasz na ziemi, na trawie. Jest piękny dzień na Mazurach. Puste płótno na które się zdecydowałeś/aś powoli i coraz głośniej zaczyna Cię wołać. Czekasz na odpowiedni moment. Sięgasz po farbę, pędzel, albo zamiast pędzla źdźbło trawy, palce, kawałek papieru. Malujesz, paćkasz, przyklejasz, oklepujesz, używasz różnych farb. Obracasz płótno, patrzysz pod słońce albo napełniasz powietrzem (cokolwiek to znaczy). Wszystko jest dozwolone poza samoograniczaniem się typu „Nie umiem malować”; „moje obrazy przypominają bardziej głowo-nogi” albo „jestem tak doskonała , że nie mogę pomieszać pomarańczowego z różowym i dodać szczyptę złota”. To Vedic Art*. Spotkanie z intuicją.
Malujesz i zapominasz kiedy zacząłeś/łaś, nie wiesz kiedy skończyć. Nie masz planu, jesteś w tym wolny/a. Jest Ci obojętne co z tego wyjdzie, ważniejszy jest proces. Sięgasz do siebie, wyciągasz kawałek po kawałku i oglądasz z każdej strony. Albo malujesz, a wszystko po prostu jakoś się samo dzieje. Czujesz radość, zdziwienie, smutek, poruszenie, nic-a-nic, błogość albo dreszcze – masz zaufanie, wiesz, że cokolwiek się dzieje jest dobre. Nagle docierasz do momentu, kiedy czujesz, że obraz jest skończony. Patrzysz na niego i czujesz spokój, spójność z sobą. Doświadczenie kontaktu, bycia „naprawdę”. Możesz też odczuwać zwyczajną radość…albo nic. To jest najbardziej niesamowite – tak naprawdę nie jest ważne czego doświadczasz. Proces jest mądry – wie co Ci dać akurat teraz. Wie na co jeszcze przyjdzie czas.
Oczywiście bywa też, że patrzysz na obraz i się dziwisz. Myślisz sobie, że jest czymś zupełnie bez sensu albo, że przed Tobą leży „szczyt nijakości”. To efekt uboczny ciśnienia, chęci zrobienia czegoś wyjątkowego, idealnego albo czegoś w stylu „kiedyś udało mi się takie coś, więc teraz to z chęcią odtworzę”. Zdarza się zupełne przemalowanie całości albo części. Inna opcja? Odkładasz dzieło na bok na czas inkubacji.
Niesamowite było dla mnie to że podczas warsztatu z Vedic Art, nie mogłam nic zrobić z pierwszym obrazem, który namalowałam. Coś mnie gniotło, zniechęcało, brałam go do rąk, przyglądałam się, a potem odkładałam z niechęcią. Po 4 dniach różnych procesów i różnych płócien, rozmów, przemyśleń, w ostatnie 30 minut warsztatu, gdzie większość osób z grupy pakowało narzędzia i suszyło płótna, sięgnęłam po obraz i cały go zmieniłam. Teraz to mój ukochany obraz. Pełen barw, złota i głębi. Patrzę i nie mogę się oderwać. Jest w nim jakaś moc lustra, przeglądam się i wydobywam kolejne kawałki i treści. To nie ma końca. Czuję jak obrazy do teraz ze mną rozmawiają. Przechodzę obok, one spokojnie spoglądają i mówią „psyt!”. Czasem siadam i patrzę, czasem przychodzą do mnie w wyobraźni. Wiem, że powoli i konsekwentnie dają mi wolność, poczucie jedności o błogość jakby to było zwyczajne i normalne.
Curt Kallman - twórca metody o Vedic Art.:
”Vedic Art to naturalny proces Tworzenia, niebędący ani wzorowaniem się na niczym, ani odtwarzaniem niczego. Malujemy nie to co widzimy ale to co czujemy…
Kiedy dostępujemy ”pełnego otwarcia” stajemy się Jednością z Uniwersum, wchodzimy z Nim w rezonans i wszystko, co tworzymy przejawia się jako doskonałe…Rozwinęliśmy swoje umysły zapominając o rozwoju serca. A przecież brak serca to brak miłości nie tylko dla innych, ale przede wszystkim dla nas samych.
Przebudzenie serca daje nam wolność, radość, poczucie bezpieczeństwa. Tylko tak możemy odnaleźć swoją własną, wolną od porównań, indywidualną drogę i nikt nie będzie nam mówił co mamy myśleć i robić, gdyż dzięki sercu wiemy, co jest dla nas najlepsze ”