Kto wychowuje dziecko, ten ma szansę naocznie sprawdzać granice miłości bezwarunkowej, przekraczać je i balansować na ich krawędziach. Poznawać je, przestawiać i przesuwać. Czym jest miłość bezwarunkowa? Jest stanem, postawą, filozofia? Gdy byłam w ciąży czułam się wręcz jak w odmiennym stanie, nie tylko ciała ale i świadomości. Tęsknie za tym. Ten stan przygotowuje matkę na przyjście dziecka oraz na stawanie się matką samą kobietę – i o ile podda się ona tej transformacji z ufnością – zadzieje się to, co ma się zadziać. Budzą się instynkty. Rodzi się również więź, dojrzewa. I nawet jeśli z automatu kochasz swoje dziecko, „bo jest”, miłość bezwarunkowa jest, myślę sobie, tak wielowymiarowa, że uczymy się jej latami. A jednocześnie jest tak prosta i oczywista, że nie ma się co uczyć, wystarczy poczuć.
Mój syn ma 5 lat. Książkę „Wychowanie bez nagród i kar. Rodzicielstwo bezwarunkowe” Alfie’go Kohn’a przeczytałam gdy miał z 2-3 lata. Tytuł oryginału to: „Unconditional Parenting: Moving from Rewards and Punishments to Love and Reason”. Dla mnie już w samym słowie moving jest ruch, droga, zmiana, proces, wiem - trudno to ująć. Tak więc książkę czytałam w idealnym momencie, by otrzeźwić się z mitu buntu 2 i 3 latka i nie dać się omamić stereotypom, że właśnie oto dziecko przejmuje kontrolę nad Twoim domem, rodziną, tożsamością i życiem. Dzieje się tak, ale tylko troszeczkę, tyci kawałek.
I mimo, że łatwiej jest pokochać takim rodzajem miłości dziecko, które właśnie nosiło się pod sercem, to obdarzenie miłością bezwarunkowa samej siebie, wciąż zajmuje mi czas. Balansowanie. Co jest już paskudnym egoizmem, a co nie? Gdzie się kończy tzw. zdrowy egoizm? Czy to już narcyzm? Czy to miłość własna? Zdrowe poczucie własnej wartości? Docenianie siebie i swojej mocy? Dbanie o siebie? Miłość bezwarunkowa – bez stawiania sobie warunków, że pokocham dopiero jak… Schudnę 10 kilo, zrobię doktorat itp. Kocham już. Teraz. Po prostu. Akceptuję i darzę czułością. Traktuję z szacunkiem, mam na względzie. Widzę, przyjmuję. Jestem obok.
Nie mam wystarczającej wiedzy psychologicznej i piszę mocno w oparciu o własne doświadczenia, obserwację i swoją intuicję. Nie zajmuję się zaburzeniami osobowości i pewnie sama je mam, jak cześć psychologów również. Życie. W procesie uzdrawiania swojego wewnętrznego dziecka oddzielamy się od swoich prawdziwych rodziców już w życiu dorosłym i stajemy się nimi sami dla siebie. Nie stanie się to jednak szybko i od razu i nie jest to pierwszy etap. Bycie rodzicem dla siebie, takim, jakiego zawsze chcieliśmy mieć, to proces i kolejny krok uleczania wewnętrznych ran z dzieciństwa.
Jakoś na tym etapie przyszedł czas na uleczanie relacji ze swoim wewnętrznym narcyzem. Jako jednym z aspektów mojej złożonej osobowości. Tym niechcianym, wygnanym, negowanym. Tym, który dostaje po łapach, jak się za bardzo wychyli i zacznie się popisywać. A przecież idealna matka kocha wszystkie swoje dzieci. I te „trudne” równie mocno, a może nawet bardziej, bo one tej większej uwagi wymagają i się jej najzwyczajniej w świecie domagają. Głodne.
Narcyz nie okaże empatii. Tak ma. Nie umie inaczej. Domaga się spoglądania w lustro z podziwem od Ciebie i od innych. Ale gdy podziwu nie ma, jest dół, narcyz się nie odezwie. Nie pocieszy, odwróci się. Pójdzie sobie gadać o sobie do innych, którzy będą jeszcze dawać radę słuchać. Do lustra za to podejdzie wewnętrzny krytyk. On wyczuwa swą ofiarę z daleka jak rekin, już zaledwie po kilku kroplach krwi na hektolitry oceanu.
I wtedy poproś o pomoc. Zawołaj rodzica. Swojego wewnętrznego. Pomyśl jak chciałbyś być potraktowany - w jaki sposób byś chciała być zaopiekowana i pocieszona? Utulona, ukojona. „Dobry / wystarczająco dobry” rodzic czasem rozpieszcza. Ale i balansuje. Przekracza czasem granicę tego, a potem cofa się i tłumaczy dlaczego to już było za daleko. Więc rozpieść czasem też i siebie. Jak? Ty już wiesz jak. Wiesz co lubisz.
Wspierający rodzić pozwala. Ufa, daje przestrzeń. Puszcza wolno. Puść się, zaufaj sobie, pozwól sobie na to, na czym Ci zależy. Daj sobie to, czego pragniesz i potrzebujesz.
Docenianie siebie. Czy mój rodzic pochwali mnie za sukces? Ze dostałam piątkę? Nie. Mój wewnętrzny rodzić pochwali mnie za odwagę. Za to, że spróbowałam i że pokonałam trudność.
Obdarzyć miłością bezwarunkową siebie i swoje dzieci, mężów, partnerów, ukochane, bliskie osoby, rodzinę, ważnych dla siebie ludzi, przyjaciół, znajomych. To jest jak rzucanie kaczek na wodzie. Do dziś nie umiem. Ale wiem, że gdy kamień wpada do wody, tworzą się kręgi. Koła roztaczają się coraz szerzej i szerzej, a swoje źródło mają w centrum.
Przytul narcyza. Daj mu jakąś rolę w swoim przedstawieniu. Epizod. Nie główną, bądź czujna. Uważnie nakieruj światło reflektora na niego na chwilę. Ale z miłością, tak w pełni żeby poczuł aż w trzewiach. Pamiętaj, Ty jesteś operatorem za kulisami. Życie to Twoja sztuka, reżyserujesz ją właśnie Ty.
Ukochaj swoje dziecko takie jakie jest.
Holistyczna Szkoła Trenerów Katowice 2018