Sumaryczna ilość informacji bombardujących dziś człowieka w ciągu jednego tylko dnia, wyrażona w bitach-wynosi aż 34 gigabajty. To dawka danych, która przeciążyłaby niejeden laptop.
Więcej informacji to nie większa wiedza. A kłopot w tym, że nie potrafimy "na życzenie" zapomnieć niepotrzebnych danych lub "wyłączyć myślenia". Nasz umysł gromadzi informacje ale nie radzi sobie już z ich przetwarzaniem. Zapisane więc w neuronach stają się balastem.
Wiedza na ten temat wymusiła u mnie podjęcie pewnej decyzji i z tym się chcę podzielić.
To co ma dotrzeć do mojej świadomości jest poddane ścisłej selekcji. Chcę sama decydować o tym co dociera do mnie i o czym będę wiedzieć. Zainspirowała mnie również do tego wypowiedź znanego pisarza, który ogłosił iż realizuje od lat taki projekt i że wymaga to dużo starań i samozaparcia.
Od kilkunastu miesięcy realizuje własny program czyszczenia przestrzeni w umyśle. Świadomie wykonuję codzienną pracę by ograniczyć dopływ informacji. Do tego to co dociera chcę poddać cenzurze i selekcji.
Po co to robię? By mieć poczucie wpływu na swoje życie chociaż w znikomej części, by była przestrzeń na uważność i samoświadomość oraz siła w podjęciu zmiany kierunku czy nasilenia działań. By był czas na refleksje i wyciągnięcie wniosków. By pielęgnować i umacniać w sobie spokój.
Nie jest to łatwe ale wymaga wdrożenia kilku nawyków?
A co dokładnie robię?
- Kiedy słyszę wiadomości w radio - wyłączam lub wyciszam dźwięk.
- Nie posiadam TV od kilku lat.
- Nie słucham żadnych stacji radiowych bez cenzury własnej tzw. "ciągiem", kilka godzin, bez przerwy.
- W aucie odtwarzam płyty CD, często słucham muzyki klasycznej, która wpływa kojąco na system nerwowy.
- Słucham tylko wybranych audycji radiowych, stałych, w konkretnych godzinach.
- Często wyciszam telefon, nie mam włączonych żadnych stałych powiadomień, nie mam Internetu w telefonie
- Selekcjonuje to, co czytam, nie rzucam się na każdą reklamowaną nowość.
- Regularnie kupuję prasę, w tym specjalistyczną.
- Ograniczam czas spędzony na FB, przeglądam go dwa razy dziennie o ustalonych godzinach i nie bezpośrednio przed snem
- Ograniczam tzw. "czas spędzony przed ekranem" w szerokim tego słowa znaczeniu.
- Codziennie w domu od 16tej do 19tej nie włączam urządzeń elektronicznych, w tym radia, staram się słuchać eko-dźwięków, wyłapuję je świadomie z otoczenia. Celebruję ciszę.
- Jeżeli jestem w przestrzeni publicznej staram się, w miarę możliwości prosić o ściszenie lub wyłączenie muzyki.
-Często używam zegarka, który trzeba ręcznie nakręcać. Dostałam go w prezencie. Słucham jak tyka. To przypomina mi, że czas nie jest bezkresem.
- Nie interesuje się w ogóle tzw. polityką, nie emocjonuję zmianą premiera itp. Staram się czasami nawet nie wiedzieć kto jest aktualnie premierem:)
Są to nawyki, które regularnie wdrażam lub utrwalam. Jest ich jeszcze kilka. A jedno z nich, może wydać się kontrowersyjne, ale jest moje. Ograniczam prowadzenie rozmów z każdym napotkanym o tzw. "niczym". Ograniczam narzekanie i wpędzanie się podły nastój poprzez zbieranie negatywnych refleksji.
Internet to cenne osiągniecie współczesnej cywilizacji. Ale pozostawione bez nadzoru może przeistoczyć nasze życie w koszmar. Kto lubi wizje futurystyczne zapraszam do serialu "Black mirror".
Okazuje się jednak, że choć globalna sieć istotnie ułatwiła dostęp do informacji, to jednocześnie utrudniła ich selekcję. Dość powszechny jest osąd, że dziś w ciągu jednej doby człowiek wchłania tyle informacji, ile jego przodkowie sprzed kilku wieków zdobywali w ciągu niemal całego życia.
Wielu neurokognitywistów, neurologów i psychologów zaczyna bić na alarm: choć mózg jest fenomenalnie skonstruowanym przez naturę narządem o niezwykłych zdolnościach adaptacyjnych, to pewne jego cechy powodują, że wskutek gwałtownej zmiany ilości informacji w otoczeniu przestajemy sobie z nimi radzić. Oczywiście to nie wina samego mózgu, lecz naszej cywilizacji. W toku ewolucyjnych zmian nasz biologiczny „komputer” nauczył się bardzo sprawnie chłonąć mnóstwo informacji z otoczenia. I dotychczas przy umiarkowanym dopływie bodźców ich odbiór działał stymulująco. Ale ewolucyjnie doszliśmy już do kresu możliwości i warto nadać kształt świadomemu kreowaniu życia wewnątrz własnych komórek neuronalnych.
Energia, którą mam w sobie, by egzystować na tej planecie, nie jest studnią bez dna. Weszłam już w drugą połowę mojego życia. Nie stać mnie już, po prostu, na wykonywanie czynności bezcelowych. Czyszczę więc, zamiatam, wyrzucam, chronię. Mam poczucie wolnej przestrzeni i trochę wpływu na własne myśli, a więc i na własną codzienność. A z niej składa się moje życie. Nie będę strerowalna aż w takim stopniu jak dotychczas. Trochę zabełtam i pójdę pod prąd systemowi… chociaż trochę:). Ileż razy dziennie można słuchać "Media Expert - włączamy niskie ceny!!!!!!”??
Natomiast mogę efektywnie spożytkować mój czas na świadome ROBIENIE NIC. Bez poczucia winy, co u mnie nie jest łatwe. Wyczyścić umysł, zatrzymać galopadę myśli, świadomie istniejąc, praktykując uważność. Jeżeli będzie zatrzymanie, pustka, nuda, to może w tej przestrzeni urodzi się to, o czym nie miałam czasu pomyśleć przez wiele lat.