Pogrążona w półmroku strefa między przeszłością a przyszłością to niebezpieczny świat przemian zachodzący w poczwarce. Część z nas spogląda w przyszłość, część cieszy się, że może pożegnać przeszłość; część ekscytuje się nowymi możliwościami, część tkwi bez ruchu bojąc się spojrzeć w którąkolwiek stronę.
Jeżeli zaakceptujemy „stan poczwarki”, zaakceptujemy też paradoks życia i śmierci. „Narodziny to kres życia, które znaliśmy. Śmierć stanowi narodziny życia, które nas czeka”. Jeżeli w życiu utkniesz w stanie zastoju, uciekasz od otaczającej rzeczywistości. To postawa wymierzona przeciwko życiu, gdyż zmiana stanowi jego zasadę. Bycie niewzruszonym oznacza nic innego jak gnicie, nawet gdy wydaje ci się, że jesteś w Rajskim Ogrodzie.
Dlaczego tak bardzo boimy się zmiany? Dlaczego mimo, że jej pragniemy, w chwili rozpoczęcia transformacji, lęk staje się większy? Dlaczego tracimy dziecięcą wiarę w rozwój?
Dajemy przecież możliwość zwykłej cebulce tulipana. Dajemy wiarę w nieodkryte światy drzemiące w tej małej cebulce. Podlewamy ją, wystawiamy na słońce, obserwujemy rosnące pędy, podziwiamy kwiat. Dlaczego wierzymy bardziej w cebulkę niż w siebie? Czyżby dlatego, że wierzymy, iż cebulką rządzi jakieś wewnętrzne prawo, z którym straciliśmy kontakt? Zacznijmy współbrzmieć z linią, która jest w cebulce. Pogódźmy się z faktem życia i śmierci. Kwiat umrze, ale cebulka odpocznie w ciemności i w następnym roku rozkwitnie na nowo. „Czasami potrzeba samotności – bycia w poczwarce – by obliczyć głębokość, szerokość i wysokość ludzkiej duszy”. Bywa, że w zaciszu własnego kokonu wydaje się, iż wariujemy. Ale można zwariować jeszcze bardziej, jeżeli nie będziemy kontynuować tej podróży. „Gdyby głupiec wytrwał w głupstwie swoim, stałby się mądry”1
W dzisiejszych czasach bycie w samotności wymaga odwagi i desperacji. W „poczwarce” jednak należy wytrwać. Skąd idę i dokąd? Gdzie będę za 10 lat? Jaki mam cel? Co jest moją wartością dziś, tu i teraz? Może trzeba się wyciąć? Zamknąć w poczwarce? Wiesz, że to dobre, tylko jak to zrobić, gdy kredyt, praca, rodzina, dom, dzieci, szef, ulubiona gra w komputerze? Jak to zostawić?
Był kiedyś taki film – „Sprawa Kramerów”? Matka, no właśnie ta, co ma instynkt, jest matką przez „duże M”, poszła szukać siebie. Zamarła w poczwarce. Ale wiedziała i czuła, że jeżeli tego nie zrobi to może już nigdy nie podjąć tej roli tak, jak by tego chciała.
Chciałabym kiedyś mieć takie życie, by skupić się tylko jednej czynności (poza tymi tzw. biologicznymi). Całe dnie czytać książki, tygodniami, miesiącami. I poza tym nie robić niczego innego. A jak poczuję, że już mi to nie jest potrzebne, wówczas przestanę czytać i zajmę się innymi czynnościami. Jakimi? Kiedy? Jakże trudno robić NIC. Bez poczucia winy, bez poczucia straty. Tylko dlaczego czasami czujemy radość, gdy na kilka tygodni unieruchomi nas w łóżku złamanie nogi? Nagle nie muszę, bo nie mam sprawnej nogi, po prostu. Trudniej to unieruchomienie mentalnie w sobie zaprogramować. Moda na bycie nadaktywnym, w permanentnym multitaskingu, w pędzie, jest wszechogarniająca.
Nie wiem.... ale nie taki jest plan, by to wiedzieć. Plan jest tylko taki, by czytać. Nic więcej. Może jestem teraz w biegu, ale na końcu jest cel, by zastygnąć w bezruchu po to, by następny etap nie był wynikiem biegu i rozproszenia, ale by wynikał z wewnętrznej przemiany. Ale najpierw muszę zastygnąć w poczwarce.
1. Wiliam Blake, Zaślubiny Nieba i Piekła, tłum. Wiesław Juszczak, Kraków 2001, s. 132.