W naszym domu dzieją się dziwne rzeczy i odbywają się dziwne rozmowy. Kilka dni temu, wieszając pranie w pokoju dla gości, rozmawiałam z moim synem. On nie za bardzo lubi, gdy jestem zajęta domowymi obowiązkami i krzątał się koło mnie, namawiając do zabawy lego. Po chwili wszedł na fotel bujany i zaczął się niepewnie kołysać.
- Zaufaj temu fotelowi. On od tego jest. Po to został zrobiony – mówię.
- Najpierw powoli się pobujaj, potem zaufaj swojemu ciału i spróbuj trochę mocniej, jak poczujesz się pewniej.
Młody buja się coraz śmielej i po chwili słyszę:
- Mamo, cieszę się, że dałem zaufanie temu foterowi ( pisownia oryginalna). Dobrze, że go mam.
- On też się pewnie cieszy, stał nieużywany. Pewnie był smutny, że nikt się na nim nie buja i stoi zakurzony.
- Mamo to ja go umyję, wiem gdzie są mokre chusteczki. To ja wezmę te do mebli.
Pewnie zadajecie sobie pytanie, czy u Czardybonów wszyscy zdrowi? Dziecko ma relację z meblem i z nim gada… Otóż ten fotel to pamiątka, mąż dostał go od swojego chrzestnego. Trochę nam zawadza, przenosimy go z pomieszczenia do pomieszczenia. Oddać nie umiemy.
To była dla nas taka mała lekcja zaufania, jakich możemy mieć kilka w ciągu dnia. A czy Ty ufasz? Potrafisz zaufać? Ja się uczę i ufam coraz to pewniej. Czasem się trochę muszę zmotywować, ale jestem spokojna o wynik, więc dzieje się to coraz łatwiej. Zaufać sobie. Zaufać swojemu ciału. Zaufać Bogu? Partnerowi zaufać? Brzmi jak szaleństwo.
I tu nie chodzi o odpowiedź. Ale o zadawanie sobie pytań i uważność na nasze myśli. Na nasze „ale”, na nasz opór, na nasze reakcje. Żyjemy w stosunkowo nieufnym kraju. Nie ufamy politykom, policji, nie ufamy służbie zdrowia. Ogólnie nie jest tak łatwo nam po prostu „ wziąć i zaufać”.
Niemcy mają takie powiedzenie, które często słyszę, jako argument w pracy: „Vertrauen ist gut. Kontrolle ist besser” ( Zaufanie jest dobre. Kontrola jest lepsza). Autorstwo tego powiedzenia przypisywane jest Leninowi. W oryginale brzmi ono „Доверяй, но проверяй” [dawieriaj, no prawieriaj]. Co znaczy w dosłownym tłumaczeniu „Ufaj, ale sprawdzaj”. W moim odczuciu to totalnie zmienia koncepcję tych słów, w zetknięciu z wersją niemiecką. Polacy też mają swój wariant – „Kontrola najwyższą formą zaufania” i to już jest też kompletnie inna wariacja na temat. Co Ci robią te słowa jak je czytasz teraz? Jaki ciąg skojarzeń to wywołuje i do czego to się przykleja? Swoją drogą to ciekawe, jak w tak krótkim przekładzie ujęta może też być postawa całych społeczeństw.
Kto lubi być kontrolowany? Ja nienawidzę. Czy lubię kontrolować? Nie cierpię.
Stale się tego od nas wymaga. Rodzice mają kontrolować zadania domowe dzieci. Szef ma kontrolować pracę zespołu.
A gdyby tak puścić kontrolę?
Zaufać można dosłownie wszystkiemu i absolutnie warto. Zaufać intuicji. Zaufać procesowi. Zaufać życiu.