LifeFree.pl

Życie w niedosycie

Podejmujemy decyzję w momencie doświadczenia. Potem jest już inna chwila. Jesteśmy ludźmi, nie robotami. Ulegamy i nie ulegamy. Poddajemy się, błądzimy. Trwamy. Uczymy się. Ma to w sobie piękno. To właśnie cały urok człowieczeństwa.
Katarzyna Lessmann
Katarzyna Lessmann

Życie w niedosycie.

 

Dziś przyszło do mnie o odraczaniu gratyfikacji. Wielu z Was słyszało o słynnym eksperymencie z lat 60. XX wieku, przeprowadzonym w przedszkolu Bing Nursery School na Uniwersytecie Stanforda. Eksperyment ten polegał na tym, że na stole przed przedszkolakiem postawiono talerze ze słodkimi piankami Marshmallow. Wybór był następujący: albo może zjeść jedną piankę od razu, albo poczekać na przyjście obserwatora (było to około 15 minut) – i zjeść dwie. Kto nie słyszał – gorąco zachęcam do zgłębienia szczegółów choćby w Internecie.

 

Niecałe 2 lata temu czytałam z kolei o tym również w książce „Self – Reg” kanadyjskiego psychologa Stuarta Shankera. Padła tam hipoteza, że te wyniki mogą być niemiarodajne, bo dzieci były w większym stresie będąc obserwowane, w sztucznych warunkach, z obcymi ludźmi itp. Mogło to wpłynąć na podejmowane przez nie decyzje, będące efektem stresującej chwili. Może było tak, a może nie. W każdym razie obserwuję swoje otoczenie, które jest moim swoistym środowiskiem doświadczalnym. Chociażby mój syn i inne dzieci. Ja sama jestem dla siebie swoim wewnętrznym laboratorium.

 

Kupiłam synowi do samochodu 2 batoniki z bakaliami. Jako przekąska w podroży. Jednego zjadł i chciał zaraz drugiego. Uznałam, że to za dużo i zaproponowałam, żeby sobie zostawił na potem. Batonik kusił, wiec go gdzieś odłożyłam, z mieszanki litości i współczucia oraz pokusy kontroli. Na następny dzień „batonik powrócił”. Już od rana były pytania: gdzie on jest i czy może go zjeść?

"Wystarczająco zła matka" zarządziła, że najpierw śniadanie. No ale nie byłam zbyt precyzyjna, więc zaraz po zjedzeniu jajecznicy pytanie powróciło. Więc matka dręczycielka mówi, że w samochodzie. Standardowe negocjacje i przeciąganie liny. „Mamo tylko nie zapomnij go zabrać”.

I nagle mnie olśniło, żeby już puścić kontrolę i zaufać. Oddać odpowiedzialność 5 latkowi. Dałam mu więc ten batonik i mówię: „Ty sam nie zapomnij, przypilnuj sobie.” 

 

Obserwowałam co się dzieje ze zdumieniem. Chodził z nim ze 4 godziny. Przekładał z miejsca na miejsce. Zanosił do auta. Przynosił z powrotem. Nosił w kieszeni. Co jakiś czas pytał czy mu otworzę, odmawiałam jedynie krótkim „nie”. Ale sam jednak nie otwierał opakowania, choć umie. Układał na stole obok innych rzeczy do zabrania na wycieczkę, nie spuszczał go z oczu. W końcu wyruszyliśmy i batonik został zjedzony, tuż zaraz po opuszczeniu naszej uliczki. Gdy go zjadł, opowiedziałam mu, co to jest odraczanie gratyfikacji i porozmawialiśmy chwilę o frustracji i satysfakcji. Podałam mu swoje przykłady, kiedy ja te emocje przeżywam. Oczywiście takie na ucho 5 latka :)

Syn stwierdził, że nie czuje pełnej satysfakcji, bo za długo czekał i za długo nosił go w rękach i spód posmarowany cienką warstwą  czekolady już się roztopił. Myślałam, że zjem buty. Czyli jednak na koniec rozczarowanie. Odraczanie niewybalansowane.

 

Ja wtedy zanurzyłam się w sobie. W swoich „batonikach”, które noszę ze sobą i w sobie. Jak ja sobie radzę z frustracją? Co umiem odłożyć na później, a co nie. Umiem / nie umiem. Chcę / nie chcę. Czasem nie potrafię. Czasem jednak tak. Na ile w tych wyborach jestem dojrzała na swoje 36 lat, a na ile na 5 lub mniej?

 

Nie lubimy nic poświęcać. Albo też lubimy do przesady i pławimy się w robieniu z siebie męczennika. Z czego zatem potrafię zrezygnować bez żalu? W imię czego potrafię odpuścić i co jest moją motywacją? Które to wewnętrzne motywacje, a które te z zewnątrz? W jakiej kondycji jestem, gdy potrafię tę frustrację swoją wziąć na klatę, a kiedy jest to ponad moje siły? W jakich okolicznościach tupię nóżką jak 5-latka, a kiedy jest w tym głęboki smutek i żal straty dojrzałej już bądź co bądź 36-latki? Kiedy pojawia się Dziewczynka, a kiedy Kobieta? Jak reaguje moje ciało, moja wątroba i meridiany z nią połączone? Obserwuję. Zasięgam języka. Zauważam.

 

I czego go nauczę, gdy ulegnę? A czego gdy się oprę? Czego go nauczę, gdy zostanę, a czego gdy wyjdę? Czego się nauczy, gdy zobaczy moją frustrację, a czego gdy ją skryję? I to samo z satysfakcją, nieodłączną siostrą bliźniaczką frustracji, ale dwujajową.

 

Czekanie może być dobre i przyjemne. Może też doprowadzać do szału.

Czy dzieciom z przyuniwersyteckiego przedszkola czekało by się lżej, gdyby badanie było przeprowadzone w mniej stresogennych warunkach? Czy procentowo byłyby cierpliwsze i czekały z większą łatwością? Dzieci z tego eksperymentu były badane również po latach. Zaglądano do bazy danych tych bardziej wytrwałych i wieść gminna niesie, że odnosiły po latach większe sukcesy, w porównaniu z dziatwą, która chciała od razu zjeść piankę. Sukcesy w takim klasycznym ujęciu – czyli kariery, finanse itp., ale również wyższe poczucie własnej wartości i lepsze radzenie sobie z trudnościami, jakie niesie życie. Zastanawiam się też, na ile wyniki badań były ujawniane i w jakim stopniu mogły one wpłynąć na postawy dzieci i przekonania o samych sobie. Co się dzieje, gdy dziecko słyszy regularnie od rodzica, że jest niecierpliwe, wymusza i nie potrafi czekać? Albo dziecko samo o sobie dowiaduje się, że jednak nie wytrzymało i nie doczekało się i zjadło jedną piankę, zamiast poczekać i mieć dwie. Może to mu wypada z głowy za 5 minut, może zapada w pamięci na dłużej?

 

Czekanie jest dobre, bo z reguły przychodzi coś lepszego. Acz nie zawsze. Czekanie nie jest łatwe. Wręcz trudne, a nawet pokusiłabym się o stwierdzenie, że niekiedy bardzo. W czekaniu coś się rodzi, coś innego umiera. Czekam i nie umiem się doczekać. Czekam na spotkanie, na drugiego człowieka. Czekam aż coś się wydarzy. Aż będę mogła coś zrobić.

 

Długo czekałam, za długo, nie wytrzymałam, zjadłam jedną piankę. Trudno. Życie toczy się dalej.

Czekałam, wyczekałam, doczekałam, zjadłam dwie. Ale czy było warto?

 

Wszystko jest takie jakie jest. I wszystko jest właściwe. Podejmujemy decyzję w momencie doświadczenia. Potem jest już inna chwila. Jesteśmy ludźmi, nie robotami. Ulegamy i nie ulegamy. Poddajemy się, błądzimy. Trwamy. Uczymy się. Ma to w sobie piękno. Cały urok człowieczeństwa. Jeśli pozwolimy, żeby nauka płynęła do nas zewsząd, z różnych źródeł, potencjałem są wszystkie sytuacje, które do nas przychodzą. Samo życie dookoła jest jednym wielkim potencjałem.

 

Wytrzymam?

Nie wytrzymam?

Doczekam?

Nie doczekam?

Czy ten niedosyt mnie uwiera, czy rozkoszuję się nim?

 

Zastanawiasz się w ten sposób?

Zawsze z łagodnością dla siebie.

 

Przyglądanie się sobie i światu. Podglądactwo, z którego nie potrafię zrezygnować :)

 

 

Holistyczna Szkoła Trenerów Katowice 2018

Galeria HST

 

Tagi

Ludzie

Katarzyna Lessmann Czardybon

Katarzyna Lessmann Czardybon

Trener
Z wykształcenia filolożka i tłumaczka. Ukończyła rusycystykę na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie. Studiowała również filologię germańską na Uniwersytecie Jagiellońskim.

Komentarze

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treścia zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwe lub naruszające zasady współżycia społecznego.

Galerie zdjęć

Warto przeczytać

Joga a Życie: O miłości do ego

Joga a Życie: O miłości do ego

Inspiracje
poniedziałek, 09 maja 2022, 19:58
Porzucanie ego, a raczej mówienie o tym, jest bardzo modne na ścieżce rozwoju duchowego. Co z tym ego nie tak, że ciągle mówimy o wychodzeniu poza nie.
Joga a Życie: O grawitacji, balansowaniu i zaufaniu do siebie

Joga a Życie: O grawitacji, balansowaniu i zaufaniu do siebie

Inspiracje
poniedziałek, 04 kwietnia 2022, 18:53
Kiedy zamykam oczy w Pozycji Góry to czuję, że ciało cały czas pracuje. Odpycham się nogami od podłoża, żeby nie upaść. Napinam mięśnie brzucha, pleców i pośladków, żeby utrzymać stabilną pozycję stojącą.

Zobacz również