LifeFree.pl

Czy bycie minimalistą jest trudne?

Największym wyzwaniem jest nie cieszyć się z zakupienia nowej rzeczy. Jak to jest pozbyć się radości z posiadania? Wydaje się niemożliwe i chyba błędne z założenia.
Czy bycie minimalistą jest trudne?
Czy bycie minimalistą jest trudne?

Największym wyzwaniem jest nie cieszyć się z zakupienia nowej rzeczy. Jak to jest pozbyć się radości z posiadania? Wydaje się niemożliwe i chyba błędne z założenia.

Wiec jak mam być minimalistą? Jak mam ograniczyć lub zlikwidować robienie zakupów? Chyba to nie o to chodzi. Jak zawsze chodzi o równowagę.

Miałam na półce stos tzw. profesjonalnych gazet, a w nich ważne artykuły. Leżały zbierane rocznikami, przykrywał je kurz i nigdy, nigdy do nich nie wróciłam. Były tam roczniki z 2012 roku i z kilku kolejnych lat. Najtrudniejszy był ten moment spakowania tych rzeczy do kartonu, kiedy wzięłam do ręki i zaczęłam przeglądać. Ale uświadomiłam sobie ze rok 2012 to było siedem lat temu i przez ten okres po to nie sięgnęłam. Wiec czy kiedykolwiek to zrobię? Oddałam na makulaturę. I co dalej. Zapomniałam o istnieniu tych gazet. Po napisaniu tego tekstu zapomnę o nich zupełnie. Mam wiec taki pomysł na minimalizm. Doba ma 24 godziny. Czas regularnie wypełniają nawyki i schematy-autopilot. Można zaznaczyć karteczką miejsca i rzeczy po które regularnie sięgam. Gdybym to zrobiła okazałoby się zapewne, że poruszam się w bardzo ograniczonym kręgu rzeczy, miejsc w domu i osób.

Obejrzałam ostatnio film o minimalizmie – Minimalism: A Documentary About the Important Things, w roli głównej wystąpili autorzy bloga The Minimalists – Joshua Fields Millburn i Ryan Nicodemus, a gościnnie także Courtney Carver blogerka znana z projektu 333, Leo Babuta (Zen Habits), Joshua Becker (Becoming Minimalist). Czyli osoby bardzo kojarzone z minimalizmem, piszące o nim na swoich blogach, wydające książki na ten temat. Sam film jest bardzo ciekawy, warto obejrzeć i spróbować się do tego wszystkiego odnieść, nie przyjmować wszystkiego jako prawdy objawionej, ale skonfrontować te informacje z własnym życiem.

Łatwo być minimalista gdy się jest wykształconym młodym facetem w USA i jeździć po stanach wypożyczona toyotą by głosić prawdę pt. ”wyrzuć rzeczy a będziesz szczęśliwym”.

A co jeżeli je wyrzucę a nadal szczęście nie przyjdzie?

Dla mnie blogi o minimalizmie są kolejna modą i formą pokazania, że ja wiem i jestem kimś bardziej uduchowionym i zapraszam szaraczków do wejścia na drogę minimalisty. Ale to czego w tym nie kupuję, to problemu ego i dylematów w postaci, gdzie osiągnę szczęście? Czy mając więcej rzeczy czy mniej? O ile tkwimy w tym dylemacie nie rozwiążemy tego.

Wszystko jest w głowie. Jestem tym, o czym myślę i jeżeli myślę ciągle o tym by się uwolnić - to przyciąga moje myśli i od niczego się nie uwalniam. Dalszy krok to uwolnienie się od procesu uwalniania. I tak można w koło

Rozwiązaniem jest uwolnienie się od poczucia, że jeżeli coś uporządkuję w myślach, to porządek pociągnie za sobą spokój i równowagę. Wejście do środka po szukanie spokoju i równowagi jest kluczem jak żółw w przypowieści buddyjskiej. Gdy następuje atak, wchodzi do środka. Nie walcz z minimalizmem, nie walcz z nadmiarem rzeczy. Wejdź do środka - tam jest odpowiedź.

 Pisałam ten tekst wiele tygodni, a właściwie nosiłam w sobie i szukałam odpowiedzi na to jak sobie poradzić z pragnieniem posiadania rzeczy, a z drugiej strony wiedziała, że to do niczego nie prowadzi. Wszystkie moje drogi rozważań, analiz i walki z ego doprowadzały mnie do buddyzmu zen. Uporczywe poczucie braku, wrażenie, że nigdy nie mamy wszystkiego, co powinniśmy mieć, że nie jesteśmy wystarczająco dobrzy, dotyka dziś, jak myślę, wielu ludzi. Istotą buddyjskich nauk jest przekonanie, iż ludzie są przyrodzenie pełni i kompletni, nie brakuje im absolutnie niczego.

Skąd to wszechobecne poczucie niedostatku? Z pewnością wzmacnia je nasza kultura. Wiele instytucji edukacyjnych, ekonomicznych i religijnych pracuje nad tym, byśmy czuli się nieodpowiedni, niepoprawni, źli, a wszechpotężny przemysł reklamowy żywi się naszym brakiem satysfakcji. Cóż zatem można zrobić? Jak wydostać się z tej odwiecznej narracji o niespełnieniu, o odizolowanym "ja", bezustannie skonfliktowanym z otaczającym światem? Jak się uwolnić i doświadczyć owej głębokiej prawdy, iż jesteśmy wewnętrznie pełni i stanowimy jedność ze wszystkim co żyje?

Znamy wszak tak wiele metod zapełnienia pustki, tak wiele domowych kuracji dla ucieczki przed poczuciem braku i niespełnienia. Nasza mania zakupów i konsumpcji, wszystkie uzależnienia: od alkoholu, narkotyków, jedzenia i niejedzenia, posiadania, nieustannego bogacenia się kosztem innych, pozycji, popularności. Wszystko to sprawia jednak, iż czujemy się tylko gorzej i gorzej. Poczucie niespełnienia niszczy nasze życie oraz naszą planetę.

Jak można wyciszyć się na tyle głęboko, by nawiązać kontakt z prawdziwym pięknem i wspaniałością świata, by odczuć radość z samego faktu bycia żywym na tej niezwykłej planecie? Są różne drogi do tego celu, jednak wszystkie one wymagają wyciszenia, a nie szaleńczego biegu, którym próbujemy zapełnić swoją pustkę. Otaczamy się myślami. Powiedziałabym, iż jest to nasze najgłębsze uzależnienie, z którego wyrastają wszystkie inne. Dlaczego bezustannie pogrążamy się w myślach? To tak, jakbyśmy przez cały dzień bez przerwy mówili do samych siebie. Owijamy się szczelnie myślami, a potem czujemy się wyizolowani, niespokojni, odcięci. Jak zatem uciszyć swój umysł, a otworzyć serce? Moim zdaniem to właśnie jest kluczowe pytanie.

 

 

Komentarze

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treścia zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwe lub naruszające zasady współżycia społecznego.

Warto przeczytać

Joga a Życie: O miłości do ego

Joga a Życie: O miłości do ego

Inspiracje
poniedziałek, 09 maja 2022, 19:58
Porzucanie ego, a raczej mówienie o tym, jest bardzo modne na ścieżce rozwoju duchowego. Co z tym ego nie tak, że ciągle mówimy o wychodzeniu poza nie.
Joga a Życie: O grawitacji, balansowaniu i zaufaniu do siebie

Joga a Życie: O grawitacji, balansowaniu i zaufaniu do siebie

Inspiracje
poniedziałek, 04 kwietnia 2022, 18:53
Kiedy zamykam oczy w Pozycji Góry to czuję, że ciało cały czas pracuje. Odpycham się nogami od podłoża, żeby nie upaść. Napinam mięśnie brzucha, pleców i pośladków, żeby utrzymać stabilną pozycję stojącą.

Zobacz również