Życie na kredyt jest pychą, jest braniem więcej niż mamy, niż potrzebujemy, niż to możliwe, niż Ziemia może wytrzymać. Z zaciągnięciem kredytu wszystko staje się możliwe, a pieniądz nas jeszcze bardziej odseparowuje od Przyrody.
Pieniądz jest jednowymiarową rzeczywistością, która nie uwzględnia wielu czynników, nie obejmuje holistycznie świata, natomiast obejmuje zysk i chciwość. Oczywiście pieniądzem też możemy wspomóc, czy wyrazić współczucie. Jednak dla mnie pieniądz jest o wiele bardziej o nieczuciu, o niepatrzeniu głębiej, o braku wolności, o braku zaufania i o historii oddzielenia. Coraz bardziej czuję jak pieniądz oddziela nas od bycia, ograbia z czasu, bycia bliżej ze sobą, z innymi, z Ziemią, z życiem. A gdy bierzemy kredyt, to chcemy mieć więcej niż mamy. Pół biedy jakby to byłoby wsparcie od innych osób, które podarowują to co już mają, ale to jest "wsparcie" od całej machiny, które tak naprawdę tę machinę napędza, żeby dalej brać.
Wszystko jest połączone. Jeszcze bardziej, ciaśniej w zależnościach, a im bardziej w jednych miejscach połączone, tym bardziej w innych tę bliskość tracimy. I tak równowaga zostaje zachwiana po raz kolejny. A gdyby tak zacząć żyć z tego co tak na prawdę mamy? Żyć tu i teraz biorąc pod uwagę nasze prawdziwe potrzeby i możliwości Ziemi? A gdyby tak zacząć się dzielić tym bezwstydnym nadmiarem, w którym giniemy wraz z Ziemią?
Może wtedy byśmy zaczęli żyć bardziej.
Źródło: Płynąca z lasami