14 lutego, stworzyłam wydarzenie, które nazwałam: "Wyzwanie. Kocham siebie więc... ". Zachęcam w nim, do tego, by każdego dnia zadawać sobie to pytanie i znajdywać na nie odpowiedź, w sobie, a także, by stosować ją w praktyce.
Dzięki temu, również i ja co dziennie siadam do komputera, aby podzielić się z Wami, tym co ja robię, aby okazać sobie miłość. To taki rodzaj dzielenia się, inspiracji i wymiany, także motywacji. Takie cele przyświecają tej inicjatywie. Wychodzę z założenia, że jeśli potrafimy siebie kochać, to potrafimy też innych tego uczyć/czy też wspierać, w odkrywaniu tej miłości do siebie.
Co oznacza, że potrzebne nam jest doświadczanie jej także na zewnątrz. Otrzymywanie jej. I świadome przyjmowanie, bo... różnymi sposobami ją przekazujemy.
Czasami buntujemy się i mówimy "on/ona nie okazuje mi miłości", "nie kocha mnie", a kiedy zapytani, co to właściwie oznacza, nie bardzo wiemy co odpowiedzieć. Co by sprawiło, że byśmy się tak czuli. Kiedy jednak zadamy sobie to pytanie i znajdziemy na nie odpowiedź, to będziemy mogli świadomie podejmować komunikacje z drugą osobą, widzieć jej akty miłości, dać informacje, czego my potrzebujemy, a być może akceptując tę różnicę zainspirować się, do nowego sposóbu jej okazywania...
Marzę, aby naszym językiem komunikacji była miłość. Chęć zrozumienia, a nie krytykowania (dla krytyki, ustalenia racji, hierarchii). Chęć spotkania, połączenia i szacunku. I ponieważ #kochamsiebiewiec dbam o ten sposób komunikacji z bliskimi. Uczę się w tych relacjach wyrażania emocji, bycia w kontakcie ze sobą, mimo lęku, słuchania. To jeden z moich sposobów na czynienie świata lepszym. Czy wystarczający? Tego nie wiem, o tym powiedzieć mogą raczej inni, sprawdzając czy przynosi im to coś dobrego.
Zobacz również opis wyzwania Kocham siebie, więc... na naszym portalu.