Im więcej w otaczającym nas świecie Wymierania, tym bliżej jesteśmy Życia. Silna tęsknota za odrodzeniem, która pozwala nam je prawie że dotknąć i posmakować. W tym silnym pragnieniu zmartwychstania zapominamy, ja zapominam o tym, że żeby się odrodzić, trzeba najpierw umrzeć. I to tak definitywnie. Nie tylko w kawałeczku. To nie jest tak, że z kwiatka opada tylko parę płatków i on wyrasta na nowo. Opadają wszystkie płatki. Co do jednego. On usycha. Staje się ziemią. Nie ma go zupełnie. Mam wrażenie, że mamy kolektywnie dużą niezgodę na to, co jest nieuniknione i większe od nas, niezgodę na to, że cykl się dopełnia. I znowu jest to zupełnie naturalny proces, który chcemy odwrócić. Ach, to powracająca chęć dominacji...
Czego znowu nie chcemy poczuć? Strachu, a może pod nim wielkiego żalu po stracie, po znikającym świecie. Zamiast uhonorować życie, które domaga się naszej akceptacji, znowu miotamy się i stawiamy opór. Tego świata już nie będzie z wielu powodów. W zmianie tracimy. W cykliczności tracimy. Po to, żeby przyszło Nowe. Kim jesteśmy poza Stratą? Czy potrafimy tracić z godnością i pokorą? Czy potrafimy być w tej Zmianie najlepszą wersją Siebie i sprawdzać, czego świat od nas potrzebuje? Czy potrafimy zaakceptować Zmianę, która jest większa od Nas i się jej poddać, a nie próbować ją skontrolować? Gdy stawiamy opór zmianie znowu tkwimy w historii o oddzieleniu. Gdy w płynności i ciekawości ją obserwujemy, jednoczymy się z jej rytmem.
Możemy wybrać nasze miejsce w czasie przejścia. Możemy być rzecznikami Nowego albo Starego. Cokolwiek robisz, rób w zgodzie ze Sobą. Jest dla Ciebie miejsce w Cyklu Życia. Jesteś ważny.
Źródło: Płynąca z lasami