LifeFree.pl

Strajkowe early adopters czyli o jaskółkach

Kilka dni temu, myjąc okna na tarasie (takie lockdown'owe zajęcie), przyszła do mnie refleksja. Spostrzeżenie, a może wniosek, z mojego dawnego świata.
Strajkowe early adopters czyli o jaskółkach
Strajkowe early adopters czyli o jaskółkach

Kilka dni temu, myjąc okna na tarasie (takie lockdown'owe zajęcie), przyszła do mnie refleksja. Spostrzeżenie, a może wniosek, z mojego dawnego świata. Ze świata korpo, który pożegnałam prawie rok temu, ze świata szkoleń dla liderów i managerów.

I choć jest to dla mnie obszar, który jest dla mnie, jakby nie z tego świata już, to jednak nauka nie całkiem poszła w las. Coś w tej dyńce zostało, skoro się przypomina, nawet zapracowanej pucowaniem szyby główce, po jakichś w sumie 3 latach.

Mimo, że świat biznesu już jakoś nie mój, a przecież ciagle jakoś „nasz”.

 Bardzo angażują mnie wydarzenia polityczne z ostatnich tygodni. Aż jestem zaskoczona, jak bardzo. Już żyłam jakimś innym, bardziej swoim życiem, aż tu nagle sytuacja w kraju mnie zassała, jak wir wodny. Strajki, protesty, marsze, transparenty. Żywiołowe dwa tygodnie, krzyk z brzucha, zalew tłumionej wściekłości i wybuch głośnego „dość”. Dwa, trzy tygodnie buntu na ulicach, a potem cisza...

 No i wrócił do mnie wykres. Stanął mi przed oczami slajd ze szkolenia, osławionego zarządzania zmianą, jak Filip z konopii. Jak ta zmiana przebiega, jakie ona ma fazy i kto ją wdraża.

Oczywiście w większości korporacji, w których pracowałam, zmiany organizacyjne były przeprowadzane „z dupy”. Tu ogromnie jestem wdzięczna rewolucji obyczajowej, jaka się na ulicach, na naszych oczach, zadziewa, bo wreszcie można pewne zjawiska nazwać wprost. Chwila nieuwagi i się jakiś hashtag z wulgaryzmem, ścichapęk, przyplątuje.

 Ciekawe czasy, zaiste. Tak więc okoliczności dramatu są takie, że ja tu z wieloletnim doświadczeniem w zarządzaniu i z niejedną zmianą wraz z beczką soli zjedzoną, siedzę sobie w domu, a tu w kraju rewolucja. Więc ja, z dzikim entuzjazmem z ciepłych kapci wyskakuję i pomykam sobie na demonstrację, „bo jak nie my, to kto?” Kleję transparenty do jakiegoś kija po zabawkach syna, podpierniczam mu okulary do eksperymentów chemicznych, żeby gaz spojówek nie podrażnił, maszeruję krzycząc brzydkie słowa, bębnię bębnem szamańskim, w centrum konurbacji górnośląskiej, środkiem arterii, po asfalcie, na czerwonym świetle.

I już mi się wydaje, że zmieniamy świat, że obalimy rząd i pójdziemy się kochać ( jeden z moich ulubionych cytatów z transparentów). I co? I nic. Klops. Zamknięte cmentarze. Trzy dni deszczu. Rząd jak był, tak jest. Absurdy wylewają się, jak z fontanny. Tyle gwoździ do trumny przybitych, a pochówku dalej nie ma. Siedzę sobie w kręgu pieśni, na onlajnie. Pieczołowicie synchronizuję sobie cykle z innymi kobietami, bo ja się tam nie poddaję! Ale rozglądam się w okół... i rewolucja gdzieś spełzła. Do podziemia? Aaa, spoko, to przecież mój klimat. Tajne komplety z edukacji seksualnej już i tak prowadzę, więc to nie novum jakieś specjalne.

No ale chcę to jakoś zrozumieć i się w tym odnaleźć. Bo w sumie zaskoczona jestem i jakby nawet rozczarowana.

I myję te szyby i nagle widzę ten wykres z flipcharta. I mam taki efekt; AHA.

 Bańka algorytmów z fejsbuka dała mi złudzenie, że wszyscy (no dobra, prawie wszyscy) myślą tak jak ja. Przecież nikt nie głosował na ***.

I potem myślę, że wszystkie młode kobiety są za wolnością wyboru i możliwością korzystania z niego. A jednak niekoniecznie... I że żyję w kręgu, w którym się strajkuje, w którym w zasadzie „tak”, a jednak w sumie okazuje się, że „nie”...

I takie: WTF?! ( to się od syna nauczyłam).

 Nie będę dłużej trzymać w napięciu. Wykres przedstawia teorię E.M. Rogers'a i F.F. Shoemaker'a. Typy adaptacji do zmiany. Malutkie 2,5 % to tzw. innowatorzy, zaledwie 13,5 % to tzw. early adopters ( wcześni adaptatorzy). W zasadzie mała grupa z całości ogółu, a pociąga za sobą resztę, jak koń pociągowy. Albo klacz. Agenci, aktorzy i liderzy zmiany. Promotorzy i promotorki. Takie jaskółki.

 Więc tak, spieszę do Was z dobrą nowiną. Z gałazką oliwną nadziei. Głowa do góry! Tak zachodzą zmiany. One mają fazy! Skoro Kopernik była kobietą, to Zmiana też nią jest. A jeśli jest kobietą, to ma cykle. Także tego, wsio budziet haraszo.

 Bo co nam dają te wszystkie teorie? Ano tyle, że wiemy gdzie jesteśmy. Odrobina światła i świadomości. Jesteśmy w takiej fazie. To tylko pryszcze, wyrośniesz z tego.

 Dojrzały feminizm nie chce zagłady wszystkich mężczyzn na świecie. Dojrzały feminizm nie chce partenogenezy. Chce Unii kobiecego i męskiego.

I po cichu, robiąc swoje, ruchem robaczkowym, dopnie swego. I wiecie co? Dożyjemy tego!

Czasem tylko obalimy jakiś rząd, albo tabu aborcyjne, albo coś w tym stylu. Ale ku unii.

Tagi

Ludzie

Katarzyna Lessmann Czardybon

Katarzyna Lessmann Czardybon

Trener
Z wykształcenia filolożka i tłumaczka. Ukończyła rusycystykę na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie. Studiowała również filologię germańską na Uniwersytecie Jagiellońskim.

Komentarze

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treścia zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwe lub naruszające zasady współżycia społecznego.

Warto przeczytać

Joga a Życie: O miłości do ego

Joga a Życie: O miłości do ego

Inspiracje
poniedziałek, 09 maja 2022, 19:58
Porzucanie ego, a raczej mówienie o tym, jest bardzo modne na ścieżce rozwoju duchowego. Co z tym ego nie tak, że ciągle mówimy o wychodzeniu poza nie.
Joga a Życie: O grawitacji, balansowaniu i zaufaniu do siebie

Joga a Życie: O grawitacji, balansowaniu i zaufaniu do siebie

Inspiracje
poniedziałek, 04 kwietnia 2022, 18:53
Kiedy zamykam oczy w Pozycji Góry to czuję, że ciało cały czas pracuje. Odpycham się nogami od podłoża, żeby nie upaść. Napinam mięśnie brzucha, pleców i pośladków, żeby utrzymać stabilną pozycję stojącą.

Zobacz również