Dzisiaj miałem swoją pierwszą sesję, w czasie warsztatów medytacyjnych - nie było łatwo.
W Pa Pae, gdzie aktualnie przebywam (www.papaemeditation.org), robimy bezpłatne, angielskojęzyczne, trzydniowe warsztaty uczące podstaw medytacji. Ludzie z całego świata (72 kraje jak dotychczas) przybywają pobyć w naszym leśnym, górskim odludziu, nauczyć się medytacji, a niektórzy decydują się zostać dłużej.
Przypadło mi dzisiaj w udziale prowadzenie sesji pytań i odpowiedzi. Okazało się to nie lada wyzwaniem, z prostego powodu - nie do końca potrafiłem oddzielić wiedzę buddyjską od pozostałej zdobytej przez ostanie kilkanaście lat. Ludzie przyjeżdżają do ośrodka buddyjskiego, więc uznałem, że poprawność naukowa wymaga określenia, co wynika z nauk Buddy a co z innych źródeł.
Od kilkunastu lat wciągnęło mnie eksplorowanie świata energii subtelnych. Uczyłem się u różnego rodzaj bioenergoterapeutów, rosyjskich psychotroników; eksplorowałem przez wiele lat tantrę oraz hinduskie i taoistyczne systemy pracy z energiami; praktykowałem z szamanami w Peru oraz w aśramach w Indiach. Poszukując coraz głębszych doświadczeń, przestudiowałem setki pism mistyków wszystkich głównych religii i praktyk. Jako fizyk, mam ostrożny stosunek od opisów innych osób. Muszę wszystko sprawdzić i doświadczyć sam. To, co mówią inni, jest dla mnie wskazówką gdzie mam szukać własnych doświadczeń, a nie prawdą objawioną, którą przyjmuję bezkrytycznie. Oczywiście zajmuje to dużo więcej czasu, ale za to jest niesamowicie rozwijające i prowadzi do całkiem nowego postrzegania świata.
W przypadku doświadczeń mistycznych jest dużo łatwiej. Mistycy bez względu na religię i okres opisują tak samo to najwyższe doświadczenie. Jeżeli w pismach brata Lawrence’a (szesnastowiecznego chrześcijańskiego mistyka) zamienić słowa Jezus i Bóg na Tao, to tylko doświadczona osoba dostrzeże poczynioną zmianę.
Trudniej jest rozdzielić wiedzę na niższych poziomach, zwłaszcza że buddyści nie mówią o czakrach i systemach energetycznych człowieka, czy Planie Duchowym (tu akurat posługujemy się magicznym, niedoprecyzowanym słowem Karma).
Prowadziłem tę swoją ekwilibrystykę słowną, stając się podkreślać, co już wie klasyczna nauka, co jest buddyjką tradycją therawady a co mahajany, a co całkiem inną wiedzą lub moim własnym doświadczeniem. Sadząc po ilości pytań w trakcie i po sesji temat ludzi bardzo wciągnął, ale co do mojego przekonania, że zawsze prawidłowo odwołałem się do źródła wiedzy, to tutaj raczej pomilczę.
___
Na zdjęciu jedno z naszych miejsc medytacyjnych.
Źródło: tutaj